OSP – to trzeba kochać!

Jest ich 20, w tym jeden członek wspomagający i jeden honorowy. Działają na terenie gminy, powiatu, a jeśli zaistnieje potrzeba dysponowani są dalej – jak było w przypadku powodzi w Kłodzku, Szalejowie Górnym, czy pożarze lasu w Czechach. O kim mowa? To Ochotnicza Straż Pożarna w Głuszycy Górnej. Wzywani do gaszenia pożarów, pomocy przy wypadkach drogowych, ostatnio coraz częściej niezastąpieni w akcjach typu – zasłabnięcia czy omdlenia, pomocy przy pandemii. W środowisku lokalnym cieszą się dużym zaufaniem i szacunkiem. Czy jest to dla nich motywacją do dalszej, ciężkiej pracy?
– Na pewno tak. Obecnie Ochotnicza Straż Pożarna jest traktowana – na pewno trochę „poniżej” Państwowej Straży Pożarnej. Nie jesteśmy takimi profesjonalistami, choć wymogi są bardzo rygorystyczne. Organizowane są dla nas szkolenia i kursy. Nikt nie może tak „po prostu” pojechać do pożaru. Dbamy o swój sprzęt, staramy się rozwijać cały czas, a przede wszystkim staramy się nigdy nie zawieść ludzi. Zdajemy sobie sprawę z tego, że nie jesteśmy tylko i wyłącznie strażakami do gaszenia pożarów. Chcemy być dla naszych mieszkańców wsparciem. Staramy się pomagać im w różny sposób, czy podczas choroby, czy w nieszczęściu. Uczestniczymy w festynach i innych akcjach charytatywnych. Staramy się żyć dobrze, razem i zgodnie z Kościołem – np. podczas Orszaku Trzech Króli – nigdy nie odmawiamy. Chcemy pomagać. – opowiada naszemu portalowi, dowódca OSP w Głuszycy Górnej, Tomasz Trawczyński.
Dla kogo ta pasja?
Chcąc zostać strażakiem – ochotnikiem trzeba przejść przede wszystkim szkolenie podstawowe. Jest to szkolenie organizowane przez Państwową Straż Pożarną. Kilkadziesiąt godzin ścisłej nauki żeby umieć się zachować w trakcie pożaru, niebezpieczeństwa. Typowe szkolenie przygotowujące, a więc: ubieranie się w sprzęt, wejścia do różnego rodzaju komór. Następnie – szczeble wyższe – gdzie jeździmy na kursy dowódców, naczelników czy kursy techniczne. – Sami z siebie również, podczas danego roku, robimy szkolenia gdzie nabywamy wiedzę od kolegów którzy pracują w Państwowej Straży Pożarnej. W naszym przypadku często jeździmy na kamieniołomy, na stawy, czy do opuszczonych budynków. Tam uczymy się zachowania i odpowiednich reakcji na daną sytuację.- kontynuuje dowódca.
Zapytany o to w jaki sposób zachęciłby młodych ludzi do wstępowania w szeregi OSP, odpowiada – po prostu – to trzeba kochać. Musi być w tym pasja, pociąg do munduru, do chęci pomagania innym. Nie wolno się załamywać, nie wolno też liczyć tylko na zarobek. – Dzięki dobroci naszej gminy – z którą mamy bardzo dobry kontakt – mamy płacony ekwiwalent za wyjazdy, ale przez szereg lat, gdy byłem bardzo młodym człowiekiem jeździliśmy całkowicie za darmo. W chwili obecnej te fundusze są, większość z nich inwestujemy w naszą remizę, sami malujemy, przerabiamy, remontujemy, robimy szkolenia. Dokładamy się również do akcji charytatywnych, szczególnie jeżeli pomocy potrzebują dzieci. Trzeba wiedzieć i czuć, że się chce pomagać. – mówi nasz rozmówca.- Dużo szkoleń dla OSP organizuje Państwowa Straż Pożarna. To nie tylko kursy. Spotykamy się po prostu w formie alarmowania – zjeżdżamy i robimy szkolenia na terenie całego powiatu wałbrzyskiego. – kontynuuje.
Ich święto
W czasach przed pandemią, tego dnia zawsze byli widoczni. Starali się przejechać przez miasto, pokazać się, przypomnieć o sobie, potem było spotkanie we własnym gronie często przy grillu. Wspólna rozmowa, wspomnienia z minionego roku. – W tym roku, ze względu na pandemię, obchody Dnia Strażaka zostały ograniczone do minimum. Spotkamy się zapewne w wąskim gronie, złożymy życzenia.- mówi Tomasz Trawczyński.
Zapytany o to, czego sobie i kolegom chciałby życzyć, strażak odpowiada – Może nie tyle sobie i naszej jednostce co wszystkim strażakom ochotnikom – tyle powrotów do domu co wyjazdów, szczęśliwych powrotów, jak najmniej pożarów. Wiemy, że jesteśmy od tego by pomagać ludziom ale chcielibyśmy jak najmniej takich wyjazdów mieć gdzie komuś dzieje się krzywda, że dzieje się coś złego. Wszystkim strażakom życzę wytrwałości, zdrowia przede wszystkim, jak najmniej kontuzji, i na koniec takie marzenie – żebyśmy jak najdłużej spotykali się razem. Żeby nikt od nas nie odchodził. Straż to jest nasz drugi dom. Śmiejemy się, czasami coś przeżywamy, bywa nerwowo…ale, spędzamy tam większość naszego czasu.
Inka Zembrzuska