Pracę lubię, ale najważniejsza jest rodzina

Marcin Daniec jest jednym z najpopularniejszych satyryków w historii polskiego kabaretu. Od lat święci triumfy na scenach w Polsce i za granicą.
Redakcja w-Akcji: Na początek trochę przewrotnie. Na czym polega fenomen Marcina Dańca?
Marcin Daniec: Gdybym ochoczo zaczął odpowiadać na pytanie o moim fenomenie, czytelnicy pomyśleliby, że mam ogromną „sodówę”! Mogę mówić o moich 40 latach zawodowych występów i stałej sympatii moich fanów. Świadomie piszę o fanach, a nie o…wszystkich. Kiedy byłem młodym chłopakiem, chciałem, żeby mnie wszyscy lubili. Teraz, kiedy jestem dojrzałym facetem, doskonale wiem, że wszystkiego mieć nie można.
Przyznam jednak, że nawet nie marzyłem o tak dużej ilości fanów! Otóż, moi fani pewnie mnie lubią, za to, że nigdy ich nie zawiodłem, zawsze staram się ich czymś zaskoczyć. Zawsze bisuję i zostaję po występach tak długo, jak tego chcą. Zawsze jestem sobą i traktuję widzów, jak dobrych kolegów!
Redakcja w-Akcji: Panie Marcinie czy prawdą jest, że nigdy przed występem nie spisuje pan go na kartce papieru? Pełna improwizacja?
Potwierdzam, że nigdy nie napisałem na kartce, czy w komputerze niczego, o czym mówię ze sceny! Lubię improwizację i moje teksty powstają podczas występów. Jeśli danego dnia wydarzyło się coś ważnego w Polsce, czy na świecie, już wieczorem mówię o tym ze sceny. Na początku, monolog ma kilka minut, docelowo, kilkadziesiąt.
Wg relacji ludzi z moich funclubów, dzisiejszy program jest zawsze inny, niż wczorajszy.
Inaczej jest w przypadku scenariusza programu telewizyjnego. Muszę napisać założenia programu, proponowany skład wykonawców, potrzeby rekwizytowo-kostiumowe, teksty scenek i monologów, didaskalia i głosy z offu. Dużo kilkunastodniowej pracy od rana do nocy.
Redakcja w-Akcji: Rok 2020 minął, lecz nie trudności z nim związane. To dla nas wszystkich był nietypowy czas. Niepokój, obawa o zdrowie dokuczały nam wszystkim. Jak pan ocenia ten rok?
Początek roku był super. Realizowaliśmy w domu postanowienia noworoczne, występowałem zgodnie z zapisanym kalendarzem. Podczas ferii córki, nie jeździliśmy na nartach, bo w ogóle nie było śniegu, ale wypoczęliśmy znakomicie. Wystąpiłem 7 marca w Bytomiu i okazało się, że to był ostatni występ w tym roku bez…ograniczeń!
Pojawił się Ten okropny wirus. Okazało się, jaki świat jest bezradny! Jak w filmach katastroficznych. Nazwałem to swego rodzaju „postem” połączonym z rekolekcjami. Pojawiły się obostrzenia, których nie wszyscy przestrzegali. Nie wychodziliśmy z domu przez kilka miesięcy! Nie ze strachu, tylko z szacunku dla zdrowia, swojego i innych.
Redakcja w-Akcji: W jaki sposób radził pan sobie z uczuciem bezradności spowodowanej zawieszeniem wielu naszych aktywności, występów czy zwykłej codzienności?
Podeszliśmy do zaleceń fachowców z należną powagą. Siedzieliśmy w domu, zakupy realizowaliśmy z dowozem. Oglądaliśmy mnóstwo filmów, tzw. rodzinnych, rozegraliśmy tysiące pojedynków w grach planszowych. Bardzo dużo spacerowaliśmy.
Miałem w tym okresie dwa występy z widownią, która mogła zapełnić salę tylko w 50%, a każdy musiał być w maseczce. W połowie sierpnia miało się odbyć kilkudniowe Sudeckie Forum Inicjatyw w Głuszycy z wieloma występami. Szykowałem się na mój występ dla kilkutysięcznej widowni. Na szczęście, to wydarzenie, jak większość moich występów, zostało przeniesione na 2021 rok.
Miałem kilka nagrań w programach telewizyjnych. Najważniejsze to udział w Koncercie Gwiazd i nagroda na festiwalu w Opolu, „Gwiazdy Kabaretu” w TV-4, „Kabaret na żywo”, „Ameryka da się lubić”. W programie „Przyjaciele na zawsze”, z grupą przyjaciół z lat szkolnych, wywalczyliśmy ponad 26 tysięcy złotych na rozwój Muzeum T. Kantora w moim rodzinnym, Wielopolu Skrzyńskim. Nie ma mowy o narzekaniu. Trzeba patrzeć w przyszłość optymistycznie.
Redakcja w-Akcji: Jest pan fanem sportu. Czynnie gra pan w tenisa. Dlaczego wybrał pan tę dyscyplinę?
Od zawsze uwielbiam sport. Zarówno uprawianie, jak i pasjonowanie się wydarzeniami sportowymi. Dobrze grałem w piłkę, w siatkówkę, bardzo dobrze pływam czterema stylami, mam uprawnienia ratownika, uratowałem 8 osób od utonięcia! Dobrze gram w ping-ponga i badmintona.
Z łatwością ukończyłem krakowską AWF. Tenisem zainteresowałem się ok. 40-ki. Uwielbiam grać w tenisa. Od kilku lat gram od 3 do 4 razy w tygodniu. Zatem, żartów nie ma!
Redakcja w-Akcji: Marcin Daniec – niepoprawny optymista od urodzenia. Czy radosnej wiary w dobro można się nauczyć?
Od urodzenia jestem niepoprawnym optymistą. Myślę, że lepiej żyje się z tym. Ale, w miarę upływu lat, pewien nie jestem…
Redakcja w-Akcji: Jakie miejsce w pana życiu zajmuje rodzina?
Dobrze mieć satysfakcję z pracy i wiernych widzów. Jednak, pierwsze miejsce na mojej „liście rankingowej” zajmują: rodzina i zdrowie. Staramy się łączyć życie rodzinne z pracą zawodową. Podobno, nieźle nam to wychodzi…