Idole z sąsiedztwa
Będzie o epidemii. Wiem, macie dość tematu. Niestety koronawirusowe szaleństwo trwa w najlepsze. I chodź Covid-19 to źródło obecnych naszych problemów, smutków, niepewności i strachu…
A także – nierozwiązanych zagadek i pytań o przyszłość, pracę, szkołę, codzienne funkcjonowanie, świat popandemiczny. Codziennych dylematów z serii: nosić maseczki czy nie, puścić dziecko do przedszkola czy nie, wybory się odbędą czy nie?
Oraz – obaw, „braku wolności”, braku spotkań z przyjaciółmi, wypadów w góry itd., itp. (ja mam dosyć, mówię szczerze!).
Jest coś, o czym wirus nam przypomniał. Niczego w życiu nie możemy być pewni. Niczego (poza zbawieniem). Ale zrobił jeszcze coś bardzo ważnego – obudził wiarę w ludzi – I mocno wierzę w to, że ten świat nie zginie nigdy dzięki nim…
Bo Covid-19 to nie tylko strach i niepewność jutra, ale także lawina wspaniałych ludzkich zachowań, obywatelskich inicjatyw i prostych odruchów dobrego serca. Znacie takich? Ja znam. I wcale bym ich o to nie podejrzewała. Jak to się mówi: No nie wyglądał(a) na takiego. A tu proszę. Odwaga, pomysłowość, poświęcenie dla innych swojego czasu, pieniędzy, zdrowia.
Może to nie „pierwsza linia frontu” ale udział w bitwie znaczny.
Szyją maseczki , rozdają je za darmo, kosztem swojego wolnego czasu dowożą jedzenie pracownikom służby zdrowia, przekazują własne pieniądze na walkę z koronawirusem, oddają własne laptopy dla uczniów, zbierają słoiki (towar obecnie deficytowy!). Wszystko bezinteresownie. Budują wspólne dobro, dorzucając swoją cegiełkę. Nie muszą tego robić. Chcą. Ja ich podziwiam.
Nie życzą sobie żeby ich tak nazywano. Nie czują się bohaterami, nie szukają sławy, rozgłosu. Czynią dobro, bo tak trzeba. Przecież to takie proste – mówią. Potrzebna pomoc – pomagam! Odruch, impuls, klik.
Ja siedzenia w domu mam dosyć, chociaż wiem, że to konieczne i stosuję się do zasad (żeby nie było!). Epidemia i „odcięcie od świata” najlepiej na mnie nie wpływa. Z pierwszego zachwytu (przeczytam stos książek, nadrobię zaległości w ogrodzie) pozostał tylko zachwyt!. Powera brak!
Doceniam tych z „pierwszej linii frontu” – lekarzy, pielęgniarki, personel sanitarno – epidemiologicznych stacji, sprzedawczynie, salowe, siostry zakonne, pracowników fabryk – Chapeaus bas! Wyrażam swoją wdzięczność i uznanie dla Was!
Imponują mi jednak inni bohaterowie. Ci z „podwórka”.
No bo kim jest bohater? Zwykłym człowiekiem, który wyróżnia się tym, że stawia sobie szlachetne cele, których realizacji nie podjął by się „zwykły” śmiertelnik. On sam wybiera drogę i za wszelką cenę dąży do wypełnienia swojej misji. To sens jego życia. Tylko wtedy jest szczęśliwy. Spełniony.
Dobrze że jesteście! Doceniamy to co robicie! Naprawdę, są tacy, którzy to widzą.
IZ
zdj. – pixabay