Język świata i Kościoła [FELIETON]
Nowoczesność przynosi ze sobą różne zmiany. Dostrzegamy je, a niekiedy słyszmy. Zmienia się język. Dzisiaj używa się zwrotów typu: ministra, psycholożka itp. Pojawiają się słowa, których kiedyś nie znano: lajkowanie, selfie, fejs i wiele, wiele innych.
Zmiany dotyczące języka słyszalne są także w Kościele. Są kaznodzieje mówiący, że coś ich „wkurzyło” albo, że np.: coś było „fajne”.
Chodzi tutaj nie tyle o nowe słownictwo, ile o codzienny język, który wdarł się na ambonę. Z jednej strony, ktoś powie, że to dobrze, że ksiądz używa języka, który jest zrozumiały, ale ktoś inny będzie widział w tym degradację i zaniżanie lotów. Myślę, że należy, tym bardziej dzisiaj, dbać o poziom języka, o kulturę wypowiedzi. Taka jest też misja nauczającego Kościoła.
Chodzi o język szacunku do drugiego, mający na uwadze jego wrażliwość. Oczywiście należy unikać skrajności, czyli też języka niezrozumiałego, albo będącego tzw. „mową – trawą”. Dzisiaj, kiedy mamy do czynienia z wylewającą się z Internetu mową nienawiści, z przerażająco niskim, brutalnym językiem debaty publicznej, z żenującymi wręcz niekiedy wypowiedziami niektórych celebrytów, wydaje się, że pomimo wszystko należy stać na straży jakości języka, dobieranych słów, formułowanych, przemyślanych wypowiedzi.
Jestem przekonany, że w ten sposób, przetrzymując ten czas występującej gdzieniegdzie barbaryzacji komunikacji uzyskamy więcej. Nawet w obliczu zarzutów, oskarżeń pamiętajmy, że mamy się wcześniej nie martwić, co mamy mówić, ale że mamy powiedzieć to, co w danej chwili będzie nam dane, bo nie my będziemy mówili, ale Duch Święty (por. J 13, 11).
Może warto, w związku ze zbliżającą się Pięćdziesiątnicą, o taki dar właściwych wypowiedzi prosić Ducha Świętego. I dla nas aktualne są słowa św. Pawła:
„niech wychodzi z waszych ust mowa szkodliwa, lecz tylko budująca, zależnie od potrzeby, by wyświadczała dobro słuchającym” (Ef 4,29).
ks. Krzysztof Ora
zdj. – deon.pl