Wizyta duszpasterska – „za” czy „przeciw”?
W styczniu, zgodnie z tradycją, w parafiach trwa tzw. „kolęda”. Duszpasterze wyruszają z wizytą do swoich parafian. Ten wyjątkowy polski zwyczaj kolędowy ma swoich sympatyków, ale także i swoich krytyków. Zacznijmy od tych drugich. Są wśród nich także duszpasterze. Niektórzy są zdania, że tzw. „kolęda” w obecnym kształcie bywa niekiedy przykrym doświadczeniem. Chodzi w tym wypadku głównie o odwiedzanie domów tych parafian, którzy są nimi najczęściej wyłącznie z racji zameldowania. To parafianie, którzy próg kościoła parafialnego przekraczają bardzo rzadko czy wręcz wcale. „Kolęda” w takim domu bywa niekiedy trudna dla obu stron.
Krytycy tzw. „kolędy”, nawet niekiedy gorliwi parafianie, mówią, że wizyta jest pośpieszna, że nie ma szansy rozwinąć jakiegoś tematu, że chcieliby czegoś więcej, dłużej. To głos, tych widzieli by potrzebę nie tyle nawet porzucenia kolędowania co raczej przemyślenia jej na nowo. Natomiast zwolennicy wizyty duszpasterskiej w obecnym kształcie mówią: „cieszę, że kapłan pomodlił się ze mną, że poświęcił mój dom”. Cieszą się, że ktoś ich odwiedził i choć faktycznie przez chwilę, to jednak zapytał i posłuchał co się dzieje w ich życiu. Z kolei księża przekonani w 100 % co do potrzeby praktykowania „kolędy”, mówią o korzyści spotkania z parafianami po tej „drugiej stronie”, tzn. w ich domach, poznania ich historii.
Osobiście jestem zdania, że z „kolędą” należy iść do wszystkich. Po to by wykorzystać ewangelizacyjnie szansę, jaką dają otwarte dla duszpasterza drzwi mieszkania. W tym przypadku trzeba na pewno więcej miłości i cierpliwości duszpasterskiej. A tym, którzy mają niedosyt kolędowania spotkania, rozmowy podpowiadam: proszę zaprosić do siebie duszpasterza na spotkanie w ciągu roku. To bardzo dobrze się sprawdza. Tego typu spotkania, niekoniecznie przy choince, poszerza wzajemną znajomość i zrozumienie.
ks. Krzysztof Ora