Śladami kard. Wyszyńskiego-Komańcza [PRZED BEATYFIKACJĄ]

  • Napisany przez:

Równy rok (od 29 października 1955 r. do 28 października 1956 r.), przebywał kardynał Stefan Wyszyński w klasztorze sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu (Nazaretanki) w Komańczy. W tym czasie napisał teksty Jasnogórskich Ślubów i Wielką Nowennę Tysiąclecia, dokończył „Listy do kapłanów” i zredagował „Zapiski więzienne”. Po wyjściu z internowania jeszcze trzykrotnie odwiedził Komańczę – w 1958, 1972 i 1976 roku.

Komańcza to mała – urokliwie położona wśród bieszczadzkiej przyrody – miejscowość w województwie podkarpackim, na uboczu której znajduje się klasztor nazaretanek. To czwarte, ostatnie miejsce internowania  Prymasa kardynała Stefana Wyszyńskiego.

Z relacji sióstr

O decyzję przeniesienia Prymasa do Komańczy należałoby zapytać ówczesnej władzy ludowej. – mówią siostry Beata i Agnieszka, nazaretanki. Jednak z całego kontekstu możemy wnioskować, że władze PRL zdecydowały się przenieść księdza Prymasa Stefana Wyszyńskiego z Prudnika do Komańczy dla pozbycia się odpowiedzialności Rządu nad zagrożonym zdrowiem uwięzionego, także usytuowanie klasztoru głęboko w bieszczadzkich lasach, blisko granicy, dawało świadomość trudnego kontaktowania się i odwiedzin ks. Prymasa.  Zapytane o to w jaki sposób Prymas był „pilnowany” w Komańczy i kto zajmował się zabezpieczeniem – w terminologii ubeckiej – „obiektu”, czyli klasztoru Sióstr Nazaretanek siostry relacjonują: -Prymas Wyszyński miał w Komańczy nieco większą swobodę niż w poprzednich miejscach internowania, mógł wychodzić na spacer do lasu i oficjalnie nie pilnowali go „panowie w czerni”. – Kardynał Wyszyński mógł czytać w sposób nieskrępowany, odprawiać Mszę św. w warunkach normalnych, w kaplicy. Miał kontakt ze wspólnotą sióstr, mógł przyjmować gości. W Komańczy odwiedzili go biskupi M. Klepacz i  Z. Choromański, panie z Instytutu Prymasowskiego (tzw. Ósemka), z Marią Okońską na czele,  klerycy warszawscy z ks. Janem Sikorskim. Nareszcie, po dwóch latach zobaczył się z ojcem. Z opowieści sióstr wynika, że było to spotkanie, które wyciskało łzy z oczu. – Najbardziej wzruszający moment, kiedy Prymas klęka przed ojcem i całuje go w rękę. To spotkanie było im bardzo potrzebne. – wspomina siostra Beata Dzido – przełożona klasztoru sióstr nazaretanek w Komańczy. Co ciekawe, Komańcza  to czas w którym Prymas uczy się botaniki.

 Jednak w rzeczywistości nadal trwała inwigilacja i szeroko zakrojone działania ograniczające jego prawa. Pokój, który w klasztorze zajmował ks. Prymas, był podsłuchiwany. Instalację podsłuchów wykonano jeszcze w sierpniu 1955 roku, czyli przed przywiezieniem Prymasa, a dokonujący tego funkcjonariusze przedstawili się siostrom jako filmowcy. Komańcza została nagle włączona do strefy nadgranicznej i skierowano tu dużą ilość Wojsk Ochrony Pogranicza, których zadaniem było obserwowanie klasztoru i jego mieszkańców. Zabezpieczaniem klasztoru zajmowała się specjalna Grupa Operacyjna Departamentu VI Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego, która na swoich usługach miała sporą siatkę „informatorów”. W tych szeroko zakrojonych działaniach w pewnym momencie zorientowała się ówczesna przełożona sióstr nazaretanek – s. Fidelisa Targońska informując od razu Prymasa o swoich podejrzeniach.

Zwyczajność i prostota

– Postrzegałyśmy Go jako człowieka niezwykle ciepłego, radosnego, o wielkiej kulturze słowa, z ojcowskim sercem pełnym szacunku do każdego człowieka. Umiał zachwycać się śpiewem ptaków i pięknem przyrody. Dla nas, był to również czas wspaniałej, choć jakże trudnej lekcji – przebaczania tym, którzy nas krzywdzą. – wspominają nazaretanki. – Dzień po dniu mogłyśmy uczyć się od niego niezwykłej sztuki zawierzenia Bogu, umiłowania Kościoła i Ojczyzny, umiejętności współpracy z innymi, zwłaszcza ogromnego szacunku i zaufania do drugiego człowieka. Później modliłyśmy się często, by wielki Prymas nigdy nie zawiódł się na ludziach. On tak bardzo ufał! Uczyłyśmy się również jego stosunku do świata przyrody, którą kochał i odczuwał na wzór św. Franciszka. Tak odbierałyśmy go na co dzień. Bardzo szybko poznałyśmy, że wiara jest źródłem jego mocy i niezłomnej postawy wśród wydarzeń. Ita, Pater -TAK OJCZE! – było w naszym odczuciu dewizą jego życia. – wspomina siostra Stanisława Niemeczek.

W otoczeniu kobiet, bez kapłanów

– Jestem całkowicie odgrodzony od moich kapłanów. Jestem „skazany” na towarzystwo sióstr zakonnych i moich rodzonych sióstr. Bóg odebrał mi kapłanów, a zostawił kobiety – pisze kardynał w Zapiskach więziennych. Kapłani Kościoła polskiego byli dla  Prymasa niezwykle ważni. Poświęcał im wiele swoich myśli, rozważań, modlitwy. – Prymas Wyszyński w każdym miejscu swojego internowania miał plan dnia. To był dzień człowieka, który ma wobec siebie bardzo dużą dyscyplinę. Dla niego każdy dzień i każda chwila były darowane przez Boga i  zbyt ważne żeby je stracić. – opowiada siostra Beata. – Jego praca to był ogrom pisania. W Komańczy powstało tysiące stron maszynopisu – rozważania maryjne, październikowe. Mnóstwo tekstów do kapłanów.  W planie dnia ks. Prymasa znajdował się również obowiązkowy spacer, bo był to człowiek bardzo wrażliwy na piękno przyrody.

Pobyt kardynała Stefana Wyszyńskiego w Komańczy zaowocował napisaniem Ślubów Jasnogórskich i Wielkiej Nowenny Tysiąclecia. Dokładnie 16 maja 1956 roku w święto Andrzeja Boboli powstał tekst Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego. A Przypomnijmy, że to właśnie Andrzej Bobola był autorem ślubów lwowskich Jana Kazimierza. Prymas wiedział, że w Polsce wydarzyło się wiele trudnych rzeczy i że oddanie Ojczyzny Matce Bożej w opiekę, odnowa moralna i duchowa Polaków jest dziełem koniecznym. To wszystko sprawiło, że zdecydował się te śluby w Komańczy napisać. To właśnie tutaj powstał program odnowy religijno – moralnej narodu polskiego. Tekst został potajemnie przewieziony na Jasną Górę, gdzie 26 sierpnia 1956 roku odczytano go w obecności biskupów oraz przeszło milionowej rzeszy Polaków. Prymas przebywał wtedy, nadal uwięziony w Komańczy. Symbolem nieobecności duszpasterza na Jasnej Górze był pusty fotel.

Te Deum i Magnificat!

Decyzją nowego Sekretarza PZPR Władysława Gomułki, który stał na stanowisku, że konieczny jest jak najszybszy powrót Prymasa do Warszawy i objęcie urzędowania, przedstawiciele władz – wice­minister sprawiedliwości Zenon Kliszko i poseł Władysław Bieńkow­ – 26 października 1956 roku odwiedzili Prymasa w Komańczy. – Władysław Gomułka uważa, że na odcinku stosunku Ko­ściół – Państwo najwięcej niepokoju w społeczeństwie budzi obecna sytuacja Prymasa. I dlatego zostali wydelegowani przez Sekretarza Partii przedstawiciele, by usłyszeć zdanie Księdza Prymasa. Moja odpowiedź: „Jestem tego zdania od trzech lat, że miejsce Prymasa Polski jest w Warszawie”. – zanotował w Zapiskach Wyszyński. 

28 października 1956 roku, osłabiony i zmęczony Prymas wyjeżdża z Komańczy do Warszawy. Przed nim ciężka praca. Trzeba wprowadzić w życie to, co w Komańczy powstało. Prymas wie, że autorem i głównym wykonawcą tej pracy jest Pan Bóg, który go nie zostawi i że Matka Boża go nie zostawi. Wyjeżdża w październikowa sobotę i wie, że uwolnienie zawdzięcza Jej. – podsumowuje siostra Beata.

– Nigdy nie wyrzekłbym się tych trzech lat i takich trzech lat z curriculum mego życia…, jednak lepiej, że upłynęły one w więzieniu niż by miały upłynąć na Miodowej. Lepiej dla chwały Bożej, dla pozycji  Kościoła powszechnego w świecie. I dla mnie – jako stróża wolności sumień, lepiej dla Kościoła w Polsce i lepiej dla pozycji mojego narodu. Lepiej dla moich diecezji  i dla wzmocnienia postawy duchowieństwa, a już na pewno lepiej dla dobra mej duszy. – ten wniosek zamykam swoim Te Deum i Magnificat! – pisze kardynał w Zapiskach więziennych. 

Inka Zembrzuska

fot. – nazaretanki.pl

Nasi partnerzy