Bieg ku Życiu.
Ta Wielkanoc bardzo różni się od poprzednich. Święta przeżywamy w izolacji, zamknięci w domu (jak Apostołowie w Wieczerniku) i w ogromnej większości nie mamy dostępu do sakramentów, do liturgii. Dla wielu z nas jest to bardzo trudne doświadczenie.
Na szczęście, choć Bóg związał swoje działanie z sakramentami, sam nimi nie jest związany, ograniczony (KKK 1257). A to znaczy, że kiedy nie mam dostępu do sakramentów, Bóg posługuje się inną drogą, żeby dotrzeć do mnie ze swoją łaską.
W sposób szczególny przychodzi, objawia się i przebywa ze mną w swoim Słowie. Co mówi mi dzisiaj? Dzisiejsza Ewangelia jest zaproszeniem, by (paradoksalnie mimo kwarantanny) ruszyć w drogę. Oczywiście duchową drogę. Wcale nie do pustego grobu, ale by odkryć, że w miejscu gdzie spodziewam się śmierci jest ŻYCIE. Tam, gdzie szukam Umarłego, mogę spotkać Żyjącego. Warto podążyć za tymi, którzy dla nas stali się świadkami, dzięki którym dzisiaj możemy wierzyć.
Pierwszą, która idzie jest Maria Magdalena. Później rzuca się w bieg, którym zaraża innych. Najpierw Piotra i Jana. Maria Magdalena Jest kobietą pobitą przez grzech, ale jednocześnie podniesioną z niego przez Jezusa. Łukasz mówi, że wyszło z niej siedem demonów (Łk 8,2). W Piśmie św. siódemka oznacza pełnię. Nie była „grzeczną
dziewczynką”. Jej imię przywołuje na myśl Marię z Betanii, która namaściła Pana. Jest zdobyta przez miłość Jezusa. Stała u stóp krzyża. Jest typem oblubienicy i ucznia. Oczyszczona przez miłość jest pierwszą, która ma wzrok potrzebny, żeby zobaczyć Pana.
Ciekawe jest jednak to, że Maria nie poszła do grobu szukać Zmartwychwstałego, ale Umarłego. Poszła na miejsce śmierci opłakiwać stratę. Nie rozumie również znaków, które mówią o Żyjącym („zabrano Pana mego”). Potrzebuje doświadczenia, spotkania z Jezusem.
Piotr
Drugim przewodnikiem na tej drodze jest uczeń, który wyparł się Jezusa. Przeżywa dramat zdrady, poczucie winy. Jest tym, który doświadczy wierności Pana wobec swojej niewierności. Wychodzi razem z Janem, potem biegnie za nim. Jan zna drogę do grobu. Piotra nie było przy śmierci i pogrzebie Jezusa. Idzie za tym, który kocha, bo sam jest kochany. Może obudziła się w nim iskierka nadziei, że to, co się wydarzyło w jego relacji z Mistrzem da się jeszcze odkręcić? Piotr widzi znaki: pusty grób, zwiniętą chustę i płótna. Mówią o tym, że Jezusa tutaj nie ma i nie został skradziony. Widzi, wnioskuje, ale potrafi jeszcze uwierzyć. Potrzebuje czasu.
Jan
Ten, „którego Jezus kochał”. Jako jedyny z Apostołów nie opuścił Mistrza, był przy Jego śmierci. Uczeń i przyjaciel. Przybiegł pierwszy do grobu. I pierwszy uwierzył mimo, że Piotr widział znaki wcześniej. Jan „zobaczył” najwięcej. Jako pierwszy odkrywa Żyjącego tam, gdzie nikt się tego nie spodziewa.
W końcu za świadkami Zmartwychwstałego przychodzę do pustego grobu i ja. Po co? Bo też doświadczam śmierci, bezpłodności, zdrady, zniewolenia, grzechu, poczucia winy, bezsilności… I chcę spotkać Żywego Boga. Choć często szukam Go po omacku i nie wierzę, że może to się dokonać w miejscu totalnej porażki, przegranej, tam, gdzie według mnie wszystko już się skończyło.
Niezależnie od tego do której postaci z tej Ewangelii jest mi dzisiaj najbliżej, to warto skonfrontować się z tym co we umarłe, pogrzebane, aby spotkać tam Żyjącego i doświadczyć życia, które nie jest wegetacją, ale Życiem w obfitości. Dzisiejsze Słowo nie tylko to ogłasza, ale przede wszystkim się wydarza. Jeśli pozwolę, to WYDARZY SIĘ również we mnie.
Tytuł – Bieg ku Życiu – (J 20,1-9).
s. Wirginia Mielcarek
zdj. – wikipedia.pl