Wywiad „w-Akcji”: Od ponad 65 lat siostra Amabilis posługuje w Zgromadzeniu Panien Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny. To jej zawierzyła całe swoje życie.
Siostra Amabilis: To zasługa Matki Bożej - wywiad w-Akcji
Siostra Amabilis: Modliłam się o dobry wybór drogi życiowej
w-Akcji: Dlaczego rozeznając powołanie wybrała siostra prezentki?
Amabilis Boron: Kiedy kończyłam szkołę podstawową, chciałam kontynuować naukę w liceum pedagogicznym w Busku-Zdroju. Modliłam się też o dobry wybór drogi życiowej, ale i znalezienie dobrego męża. W ogóle wówczas nie myślałam o klasztorze. Dopiero kiedy zostałam zaproszona na spotkanie z siostrami zorganizowane przez księdza usłyszałam o szkole prowadzonej przez prezentki i postanowiłam spróbować. Zawsze marzyłam, żeby pracować wśród dzieci i młodzieży.
Myślałam też o wyjeździe na misje, ponieważ siostry sercanki, z którymi wcześniej miałam kontakt, posługiwały w ten sposób. W liceum dalej zastanawiałam się co mam robić ze swoim życiem. Kiedy zwierzyłam się z tego matce generalnej, zaproponowała mi, żebym wzięła udział w zajęciach, które prowadziły siostry prezentki. Bardzo mi się spodobało ich podejście do młodzieży i dzieci. I tak zaczęłam myśleć o wstąpieniu do zgromadzenia.

Akcja Katolicka: Protest przeciwko likwidacji przedmiotu „Wychowanie do życia w rodzinie” i obowiązkowej edukacji seksualnej [+KOMENTARZ]
Siostra Amabilis: To zasługa Matki Bożej - wywiad w-Akcji
Siostra Amabilis: Tatuś potrzebował więcej czasu
w-Akcji: A jak na siostry decyzję zareagowała rodzina?
Amabilis Boron: Kiedy miałam 4 lata, moja mamusia zmarła. Tatuś przebywał wówczas na wojnie, więc wychowywała nas babcia. Pamiętam jak uczyła nas śpiewać Godzinki o Niepokalanym Poczęciu NMP i różnych modlitw, które pamiętam do dzisiaj. Pilnowała, żebyśmy każdy dzień rozpoczynali i kończyli pacierzem. Często opowiadała nam też o świętych, co uwielbiałam. Kiedy po latach powiedziałam jej o swoim powołaniu, była bardzo szczęśliwa. Dziękowała Bogu i Matce Najświętszej za ten dar.
Inaczej było z tatusiem. On potrzebował czasu. Kiedy się dowiedział o moim wyborze, wziął różaniec i poszedł na długi spacer. Po powrocie powiedział tylko: „Bóg ma większe prawo do niej niż ja”. Wiedział, że oddaje córkę w dobre ręce.

Nowy błogosławiony: Męczennik za wiarę ks. Stanisław Streich
Siostra Amabilis: To zasługa Matki Bożej - wywiad w-Akcji
Siostra Amabilis: Trafiłam do dwuletniej szkoły muzycznej, ale nie chciałam zostać organistką
w-Akcji: A jak wyglądały pierwsze kroki w zgromadzeniu?
Amabilis Boron: Mieliśmy wówczas bardzo dobrą przełożoną generalną, matkę Magdalenę Skalską, która dbała o nas. Mimo trudnych czasów, zawsze przychodząc do nas obserwowała czego nam brakują. Widząc, że kręcimy się po refektarzu i szukamy czegoś do jedzenia, potrafiła zorganizować chleb z marmoladą czy masłem, żebyśmy nie były głodne w przerwie między obiadem a kolacją. Często opowiadała nam ciekawe opowiadania zawierające przykłady z życia, ale i z historii naszej ojczyzny. Uwielbiałyśmy ją słuchać i lgnęłyśmy do niej zawsze, gdy tylko się pojawiała. Była też niezwykle ciepła i wyrozumiała.
Odwiedzający nas rodzice nie zawsze mieli pieniądze. Pamiętam, że tatuś często zamiast nich przywoził produkty rolne czy mięso ze świni, którą właśnie ubił. W ten sposób mógł się odwdzięczyć za moje utrzymanie. Po ślubach zakonnych, na których otrzymałam imię Amabilis, zostałam skierowana do pracy w prowadzonym przez siostry prezentki przedszkolu w Świdnicy przy ul. Marksa. Spędziłam tam dwa lata, po czym przeniesiono mnie do Cieplic Śląskich-Zdrój.
w-Akcji: Co było dalej?
Amabilis Boron: Tam posługiwałam jako wychowawca w mieszczącej się przy oddziale ortopedycznym dla dzieci szkole. Początkowo pracowałam tam bez potrzebnego wykształcenia, ale ponieważ sobie świetnie radziłam, nie pytano mnie o nie. Po kilku latach dyrektor szkoły Albin Łączny skierował mnie do Warszawy na dwa lata studium w Instytucie Marii Grzegorzewskiej. Studiowałam tam psychologię i inne przedmioty niezbędne do pracy z dziećmi w szpitalu.
Później naukę kontynuowałam w Jeleniej Górze, gdzie otworzyli filię warszawskiej uczelni dla pracujących. Dzięki temu udało mi się ukończyć studia na kierunku pedagogiki opiekuńczo-wychowawczej. Za namową przełożonej trafiłam też do dwuletniej szkoły muzycznej, ale nigdy nie chciałam być organistką. Gra na instrumencie potrzebna mi była do pracy z dziećmi, dlatego mnie tak ciągnęła. Do dziś potrafię coś tam zagrać, ale przyznam, że od dawna już nie ćwiczę.

Dzień Życia Konsekrowanego. O co chodzi w tym święcie?
Siostra Amabilis: To zasługa Matki Bożej - wywiad w-Akcji
Siostra Amabilis: Jan Paweł II powiedział, że pamięta mnie z Krakowa
w-Akcji: Posługiwała też siostra we Włoszech. Jak to się stało?
Amabilis Boron: Początkowo było bardzo ciężko. Nie znałam języka, nie rozumiałam tego, co do mnie mówili. Z pomocą przyszli mi studenci, którzy kazali mi się nauczyć 200 podstawowych słówek i nimi operować w rozmowach. Próbowałam, ale dalej czułam się skrępowana. Postanowiłam więc rozpocząć naukę na Lateranie i dzięki temu bardzo szybko poznałam język. Lata spędzone w Rzymie to dla mnie ogromny czas łaski. Przepiękne krajobrazy, architektura wiecznego miasta, ale też innych miejsc, które widziałam zachwyciły mnie. Te domki na górach, i przy każdym mnóstwo kwiatów, czego nie było wówczas w Polsce. Tam też po raz pierwszy byłam nad morzem. Ale najbardziej to mi się chyba podobała Florencja, do której zabrali nas ojcowie w podziękowaniu za pomoc i zaangażowanie.
w-Akcji: A spotkała się siostra z ówczesnym papieżem św. Janem Pawłem II?
Amabilis Boron: Pracując w domu generalnym ojców saletynów zaprzyjaźniłam się z s. Tobiaszą, przełożoną na Watykanie. Dzięki temu miałam możliwość zobaczyć go od środka i poznać Ojca Świętego. Bardzo dobrze pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Któregoś razu byłam na Watykanie z odwiedzinami.
Siostry namówiły mnie, żebym nie wchodziła po schodach, tylko wjechała windą. Kiedy ta zatrzymała się na parterze, w środku stał już papież. W pierwszej chwili nie wiedziałam co mam robić. Weszłam do środka i wtedy zapytał mnie o cel mojej wizyty. Odpowiedziałam, że nie przyszłam na ploteczki do s. Tobiaszy, ale z sernikiem dla gości, którzy mieli odwiedzić Ojca Świętego. Ucieszył się i powiedział, że zanim ich poczęstuje, najpierw sam z ks. Stasiem Dziwiszem napije się kawy i skosztuje wypieku.
Jan Paweł II dodał też, że pamięta mnie z Krakowa, co wydawało się być dziwne. Bo co prawda jako licealistka, a później nowicjuszka, przychodziłam do kurii obsługiwać gości, ale było nas kilka, więc trudno było nas spamiętać.

Ryszard Stochła: W obronie lekcji religii [w-Akcji: OPINIE]
Siostra Amabilis: To zasługa Matki Bożej - wywiad w-Akcji
Siostra Amabilis: Nie raz mnie pytano o to, skąd biorę siły i energię
w-Akcji: Po powrocie do kraju trafiła siostra do Cieplic, a potem znów do Świdnicy?
Amabilis Boron: Tak, tylko już do innego domu, przeniesionego na ul. Piekarską. Zajmowałam się najmłodszymi grupami, co nie było łatwe. Dzieci na tym etapie dopiero uczą się funkcjonować poza domem, bez rodziców. Ale ja miałam prostą zasadę. Uważałam, że grupa najpierw musi się zorganizować, czyli dzieci muszą poznać ją, całe otoczenie i zasady panujące w czasie trwania zajęć. Trwało to zwykle dwa tygodnie. W tym czasie nie było nauki, tylko zabawa. Dzięki temu podopiecznym miejsce i ja kojarzyliśmy się bardzo dobrze. Chętnie więc dbały o porządek i słuchały poleceń. Angażowałam się też w inne zadania. Zawsze wszędzie było mnie pełno.
Nie raz mnie pytano o to, skąd biorę siły i energię. I kiedyś zastanawiając się nad tym zrozumiałam, że to zasługa Matki Bożej. Ofiarowała mnie jej babcia, gdy umierającej mojej mamie obiecała, że mnie nie odda w obce ręce. Wiedziała, że sama nie jest w stanie mi tego zapewnić, więc poprosiła o opiekę nade mną Maryję. I muszę przyznać, że przez całe życie czuję to wsparcie.
Zawsze w najważniejszych, ale i trudnych momentach mam jej obrazek przy sobie. Tak było na maturze, na uczelni i później w posłudze, gdy brakowało sił. Jestem jej ogromnie za to wdzięczna, dlatego w wolnych chwilach sięgam po różaniec.
Dziękujemy za rozmowę.

Ks. Grzegorz Wołoch: Chrzest święty dzieci – wielki dar i jeszcze większa odpowiedzialność rodziców
wAkcji24.pl | Wiara | Źrodło: w-Akcji | Fot. Na zdjęciu Siostra Amabilis Boron: w-Akcji | 9.02.2024