Z początkiem roku szkolnego 2025/2026 Polska znów staje przed wyborem: albo pójdziemy ślepo za modą zachodnioeuropejskiej dekonstrukcji kultury, albo zachowamy zdrowy rozsądek i nasze chrześcijańskie korzenie. Nowe rozporządzenie Ministerstwa Edukacji Narodowej, ograniczające naukę religii w szkołach publicznych, to nie tylko kwestia planu lekcji – to sprawa naszej tożsamości, wolności i przyszłości.
Moralna demolka w polskiej szkole
Biurokracja kontra kultura
W teorii zmiany mają „porządkować” organizację pracy szkół. W praktyce? Ograniczenie nauki religii do jednej godziny tygodniowo, umieszczanie tych lekcji na marginesie planu dnia i mnożenie biurokratycznych utrudnień sprawia, że religia w szkole staje się czymś wstydliwym. Jakby to była jakaś fanaberia, a nie prawo zagwarantowane konstytucją i Konkordatem.
Konferencja Episkopatu Polski słusznie grzmi, że to działanie bezprawne – nie było konsultacji z Kościołem, naruszono podstawowe zapisy ustawy oświatowej, a nawet ignoruje się wyroki Trybunału Konstytucyjnego! To już nie reforma. To sabotaż.
Moralna demolka w polskiej szkole
W imię "postępu"? Sekularyzacja na siłę
Zadziwiające, jak łatwo Europa daje się porwać tej sekularyzacyjnej manii. Podczas gdy w krajach takich jak Indie czy Arabia Saudyjska religia rośnie w siłę, a w Stanach Zjednoczonych ponad 80% społeczeństwa wciąż deklaruje wiarę w Boga, my tutaj – w kraju, w którym tysiące ludzi oddało życie za „Boga, honor i ojczyznę” – mówimy dzieciom: Twoja wiara? Wstydź się zacofańcu!.
Ktoś tu chyba nie patrzy na światowe trendy. Islam i hinduizm to najszybciej rosnące religie na świecie – nie tylko demograficznie, ale kulturowo. Te społeczności nie wyrzekają się swoich tradycji. Przeciwnie: budują szkoły, meczety, świątynie i przekazują wiarę z pokolenia na pokolenie. W dodatku budują je także w Europie – w samym Londynie jest już 700 meczetów! A my w Polsce? Dyskutujemy, czy religia zasługuje na 45 minut tygodniowo.
To jakby pytać, czy dach zasługuje, żeby znaleźć się nad domem.
Ryszard Stochła: W obronie lekcji religii [w-Akcji: OPINIE]
Moralna demolka w polskiej szkole
Europa odcina się od swoich korzeni. Indoktrynacja antychrześcijańska
Thomas Sowell powiedział kiedyś: „Każde społeczeństwo, które nie potrafi przekazać swoich wartości kolejnemu pokoleniu, jest skazane na samozagładę.” Dziś to zdanie brzmi wyjątkowo aktualnie.
Ograniczanie nauczania religii to nie tylko brak szacunku dla tradycji – to zaprzeczenie idei wychowania jako całościowej formacji człowieka. Religia nie jest „dodatkiem” jak kółko szachowe. To formacja sumienia, nauka odpowiedzialności, refleksja nad sensem życia. A tego nie da się upchnąć między WF-em a plastyką raz w tygodniu o 7:10 rano.
Rządzący lubią mówić, że „szkoła ma być neutralna światopoglądowo”. Piękne hasło. Tylko czemu ta neutralność zawsze polega na eliminowaniu chrześcijaństwa, a nie np. promowaniu faktycznej różnorodności? Mamy tolerować wszystko – poza tym, co własne? W Niemczech wiele stołówek szkolnych przeszło już na kuchnię halal – chrześcijanie muszą się dostosować. W Polsce mamy się dostosować do niewierzącej mniejszości (a kiedy już dostosujemy, to też przejdziemy na kuchnię halal).
To już nie jest neutralność. To jednostronna indoktrynacja w duchu postępowej poprawności politycznej.
Jak mówi Steven Crowder: „Lewa strona nie chce z tobą rozmawiać – chce cię uciszyć.” A religia w szkole jest dziś właśnie takim głosem, który ktoś bardzo chce wyciszyć. Bo jest zbyt odważna, zbyt tradycyjna i – niestety dla nich – zbyt prawdziwa.
Katecheci będą się bronić? Powstanie Związek Zawodowy Katechetów? [miesięcznik „w-Akcji”]
Moralna demolka w polskiej szkole
Kogo to naprawdę boli?
Dla tysięcy katechetów to nie tylko sprawa ideowa. To realna utraty pracy. Zwłaszcza w małych szkołach, gdzie po prostu nie da się zorganizować sensownej grupy międzyklasowej. I wiesz co? Dla rządu to tylko „efekt uboczny reformy”. Dla tych ludzi – dramat.
Dla młodych ludzi sprawa jest mniej oczywista. Uczniowie zgodzą się na wszystko – byle krócej siedzieć w szkole. Gdyby ograniczyć im lekcje polskiego, matematyki czy wf – też pewnie nie mieli być nic przeciwko. Tymczasem w erze kalkulatorów i sztucznej inteligencji młody Kowalski (o ile nie chce zostać inżynierem) poradzi sobie bez doskonałej znajomości algebry, ale na pewno poradzi sobie w życiu bez wartości. Być może więc jeśli coś już trzeba byłoby w szkole ciąć, to jednak matematykę, a nie religię. Tymczasem pomysł zmniejszenia liczby lekcji matematyki w szkole spotkałby się zapewne z gigantycznym oburzeniem. Ciekawe czy wtedy minister oświaty odważyłaby się powiedzieć: “jedna godzina matematyki w szkole wystarczy, a druga może być w domu kultury”.
Religia w szkole to nie przywilej. To prawo. Prawo, którego trzeba dziś bronić z odwagą. Tak jak rodziny muzułmańskie w Londynie czy hinduskie społeczności w Toronto potrafią walczyć o miejsce dla swoich tradycji – tak i my musimy przypomnieć, że chrześcijaństwo to nie relikt przeszłości, ale fundament naszej cywilizacji. I pamiętajmy, że jesteśmy u siebie, jesteśmy gospodarzami a niewierzący to ciągle mniejszość. Hałaśliwa, wpływowa, kontrolująca media, ale ciągle mniejszość. Większość polityków w kampanii wyborczej ciągle wzywa Boga na daremno. Nawet walczący o aborcję chodzą na mszę i bezczelnie idą po komunię. Dlaczego – bo ciągle wiedzą, że większośc Polaków myśli religijnie – nawet jeśli nie chodzą regularnie na mszę.
Religia w szkole. Joanna Rudy: Daliśmy się trochę zastraszyć jako ludzie wierzący [wywiad w-Akcji]
Moralna demolka w polskiej szkole
Co robić? Przestać się cofać
Co robić?
- Domagać się publikacji wyroków TK – to obowiązek państwa prawa.
- Żądać przywrócenia dialogu z Kościołem – nie można decydować o religii bez religii.
- Mobilizować rodziców, nauczycieli, samorządy – religia to nie „fanaberia”, to prawo dziecka i rodziny – zabierać dzieci z edukacji seksualnej i pilnować, żeby nie opuszczali lekcji religii
- Wspierać katechetów – duchowo, społecznie i politycznie.
Bo jeśli dziś oddamy religię w szkole, jutro obudzimy się w świecie, gdzie wartości nie ma żadnych. A my w Polsce już to przeżyliśmy – niemiecka i sowiecka okupacja, to doskonała przymiarka do świata bez wartości. Świata, który przegrał, ale za jaką cenę? Czy znów chcemy ją płacić?
Religia w szkole to nie jest „anachronizm”. To jest jedyny przedmiot, który mówi uczniowi: Nie jesteś tylko konsumentem, nie jesteś tylko ciałem – jesteś duszą. I za to warto walczyć.
Czas powiedzieć jasno: Nie!
Nie oddamy szkoły bez walki. Nie oddamy wartości bez głosu. I na pewno nie oddamy dzieci bez modlitwy.
Andrzej Wierny
