Joanna Rudy, nauczyciel religii w rozmowie z Miesięcznikiem Katolickim „w-Akcji”: – „Część młodzieży dystansuje się od religii, bo ma z nią coraz mniej kontaktu. Ale są też tacy, którzy odbierają ją jako coś „zakazanego”, a przez to bardziej atrakcyjnego. Dla niektórych właśnie teraz religia zaczyna być czymś, co warto odkrywać na nowo.
Joanna Rudy: Zabrali nam czas na ważne rozmowy [wywiad w-Akcji]
Rozmowa z Joanna Rudy, nauczycielem religii
Miesięcznik Katolicki „w-Akcji”: Jak ocenia Pani obcięcie liczby godzin religii do jednej tygodniowo — z perspektywy katechetki oraz młodzieży, którą Pani uczy? Jakie są reakcje uczniów i ich rodziców?
Joanna Rudy: Powiem szczerze: dla mnie to duże wyzwanie i spore rozczarowanie. Do tej pory mieliśmy czas, by spokojnie porozmawiać o wartościach, wierze, ale też o codziennych sprawach, które dla młodzieży są ważne. Teraz trzeba wszystko mocno skracać. Zdarza się, że uczeń poruszy naprawdę trudny temat, a ja wiem, że zaraz zadzwoni dzwonek i rozmowa zostaje przerwana. To frustrujące.
Uczniowie reagują różnie. Część cieszy się, że „mają jedną lekcję mniej”, ale wielu przyznaje, że tej godziny będzie brakowało. Rodzice często pytają, dlaczego religia została zepchnięta na margines, skoro traktowali ją jako naturalne przedłużenie wychowania domowego. Spotykam się też z głosami aprobaty – ale zwykle od osób, które i tak nie przywiązywały wagi do wychowania religijnego.
Joanna Rudy: Zabrali nam czas na ważne rozmowy [wywiad w-Akcji]
Religia to nie kolejny „przedmiot do zaliczenia”
Jak będzie Pani wspierać młodzież w zrozumieniu roli religii przy ograniczonym czasie lekcyjnym?
Joanna Rudy: Staram się pokazać, że religia to nie kolejny „przedmiot do zaliczenia”, tylko miejsce, gdzie można dotknąć spraw naprawdę istotnych. Skoro mam mniej czasu, skupiam się na tym, co najważniejsze – sens życia, wybory moralne, relacje. Korzystam z krótkich materiałów multimedialnych, zachęcam do dyskusji, a czasem po prostu słucham ich pytań. Młodzież docenia, że może mówić o tym, co ją nurtuje. A to, czego nie da się zrobić w szkole, uzupełniam zaproszeniem na rekolekcje czy spotkania parafialne.
Czy Pani uczniowie poruszają temat zmian z rodzicami? Jakie są głosy domów rodzinnych?
Joanna Rudy: Tak, bardzo często. W rodzinach, gdzie wiara jest ważna, redukcję godzin odbiera się jako coś bolesnego i niezrozumiałego. Inni reagują spokojniej, traktując religię jak „dodatkowe zajęcia”. Ale widzę, że temat wraca w rozmowach w domach – i to samo w sobie jest jakimś plusem, bo prowokuje do dyskusji o wychowaniu i wartościach.
Ryszard Stochła: W obronie lekcji religii [w-Akcji: OPINIE]
Joanna Rudy: Zabrali nam czas na ważne rozmowy [wywiad w-Akcji]
Samorządy lokalne starają się znaleźć jakieś rozwiązania
Czy dostrzega Pani próby samorządów szkolnych lub nauczycielskich reakcji na reformy MEN?
Joanna Rudy: Tak, chociaż te działania są bardziej sygnałem sprzeciwu niż realną zmianą. Uczniowskie samorządy zwracają uwagę, że plan lekcji stał się chaotyczny i męczący. Rady pedagogiczne i związki zawodowe piszą apele czy petycje w obronie nauczycieli, którzy tracą godziny. A w małych gminach samorządy lokalne starają się znaleźć jakieś rozwiązania, np. dodatkowe zajęcia opiekuńcze. Ale wobec decyzji ministerstwa ich możliwości są ograniczone.
Czy szkoła oferowała katechetom możliwości przekwalifikowania? Czy wiadomo, jakie opcje przekwalifikowania są dostępne dla katechetów? Czy wielu katechetów straciło pracę?
Joanna Rudy: Ten temat powraca coraz częściej. Dyrekcje szkół sugerują, że warto uzupełniać kwalifikacje – np. matematykę, informatykę, języki obce czy pedagogikę specjalną. Niektórzy katecheci decydują się na studia podyplomowe, żeby zachować godziny. Ale to wymaga czasu i pieniędzy, więc nie każdy ma taką możliwość. Już teraz, w niektórych miejscach, część osób straciła etaty, a inni pracują na minimalnym wymiarze godzin.
Katecheci będą się bronić? Powstanie Związek Zawodowy Katechetów? [miesięcznik „w-Akcji”]
Joanna Rudy: Zabrali nam czas na ważne rozmowy [wywiad w-Akcji]
Część lektur o mocnym ładunku patriotycznym czy religijnym została odsunięta
Jak wygląda integracja edukacji zdrowotnej z dotychczasowym programem religii? Czy są na kursie kolizyjnym? Czy warto, by dziecko uczestniczyło w tych zajęciach?
Joanna Rudy: Sama idea edukacji zdrowotnej jest bardzo potrzebna: styl życia, profilaktyka, zdrowe odżywianie, aktywność fizyczna. To wiedza, która się przydaje. Ale trzeba uczciwie powiedzieć, że są obszary, gdzie program stoi w sprzeczności z nauką Kościoła – np. relatywne podejście do seksualności, promocja antykoncepcji czy ideologia gender. W takich miejscach religia i edukacja zdrowotna patrzą na człowieka z zupełnie różnych perspektyw. Dlatego ważne jest, by rodzice rozmawiali z dziećmi o tym, czego uczą się na tych zajęciach, i pomagali im to konfrontować z wartościami wyniesionymi z domu.
Czy zauważyła Pani zmiany w kanonie lektur szkolnych z punktu widzenia wartości wychowawczych? Na razie główna “reforma” została odłożona w czasie…
Joanna Rudy: Niestety tak. Po pierwsze, w szkole podstawowej wiele utworów omawia się tylko we fragmentach. A fragment to nie to samo, co całość – bez kontekstu młodzi ludzie nie są w stanie uchwycić przesłania. „Pan Tadeusz”, „Krzyżacy”, „Quo vadis” czy „Kamienie na szaniec” tracą na wartości, jeśli zna się tylko urywki.
Po drugie, część lektur o mocnym ładunku patriotycznym czy religijnym została odsunięta, a w ich miejsce pojawiają się utwory bardziej współczesne, lżejsze. Oczywiście, takie książki też mają swoje plusy – są bliższe codzienności ucznia. Ale nie zawsze niosą ze sobą ten fundament wychowawczy, jak klasyka Mickiewicza, Sienkiewicza czy Prusa. To sprawia, że uczniom trudniej budować spójny system wartości.
Religia w szkole. Joanna Rudy: Daliśmy się trochę zastraszyć jako ludzie wierzący [wywiad w-Akcji]
Joanna Rudy: Zabrali nam czas na ważne rozmowy [wywiad w-Akcji]
Religia w szkole jako przedmiot "zakazany" staje się bardziej atrakcyjna
Jak widzi Pani przyszłość nauczania religii w szkołach – czy istnieje realne ryzyko jej marginalizacji?
Joanna Rudy: Niestety, tak. Każde ograniczenie godzin spycha religię na dalszy plan. A przecież jej zadaniem nie jest tylko przekazanie wiedzy, ale kształtowanie człowieka w wartościach.
Czy obserwuje Pani zwrot uczniów ku religii — lub od niej — w świetle tych zmian?
Joanna Rudy: Widzę dwa zjawiska. Część młodzieży dystansuje się od religii, bo ma z nią coraz mniej kontaktu. Ale są też tacy, którzy odbierają ją jako coś „zakazanego”, a przez to bardziej atrakcyjnego. Dla niektórych właśnie teraz religia zaczyna być czymś, co warto odkrywać na nowo.
Czy dostrzega Pani pozytywne scenariusze, np. rozwój katechezy parafialnej jako uzupełnienia? W jaki sposób miałaby być finansowana?
Joanna Rudy: Historia zatacza koło. W czasach komunizmu religia została wyrzucona ze szkół i przeniesiona do salek parafialnych. Dziś część środowisk lewicowych znowu mówi, że to właśnie tam powinno być jej miejsce. Z jednej strony może to być zagrożenie, ale z drugiej – także szansa. Parafie mogą stać się miejscem, gdzie młodzi ludzie doświadczą wiary w sposób wspólnotowy i głębszy niż w szkole.
Największym problemem jest jednak finansowanie. Obecnie katecheci mają etaty państwowe. Jeśli katecheza przeniesie się do parafii, trzeba będzie znaleźć nowy model: czy to Kościół, czy samorządy, czy mieszany system. Bez tego trudno mówić o stabilności pracy katechetów.
Dziękuję bardzo za rozmowę.
