Rozmowy w Akcji: o. Marcin Klamka
Ojciec Rydzyk i tajemnice Redemptorystów
Ojciec Rydzyk i tajemnice zakonu redemptorystów
o. Marcin Klamka CSsR: Rozmowy w Akcji
ks. Jakub Klimontowski: Witam serdecznie, ks. Jakub Klimontowski, Redakcja w Akcji. Moim gościem jest ojciec Marcin Klamka, redemptorysta. I pierwsze pytanie. No właśnie, kim są ci redemptoryści?
o. Marcin Klamka CSsR: Redemptoryści to bardzo czcigodne zgromadzenie zakonne. Powstało w 1732 roku we Włoszech, w okolicach Neapolu, w urokliwej miejscowości Scala. Pod wpływem doświadczenia naszego założyciela, św. Alfonsa Marii de Liguori, doktora Kościoła, nazywanego zresztą doktorem najgorliwszym, natknął się on podczas rekonwalescencji po bardzo wyczerpującym czasie misyjnej pracy w Neapolu. Natknął się w okolicach miejscowości Scala na pasterzy mieszkających wysoko w górach, którym nikt nie głosił Dobrej Nowiny. Nikt nie głosił im Ewangelii. Ci ludzie żyli w ogromnej udręce, w ogromnej nędzy, nie tylko materialnej, ale przede wszystkim duchowej. I z tego doświadczenia rodzą się redemptoryści. Nie jest to zgromadzenie wymyślone gdzieś przy biurku, nie jest to zgromadzenie, które niejako powstaje od góry. Ono powstaje od samego dołu. Oczywiście ta idea św. Alfonsa nie była zrozumiana przez jemu współczesnych kapłanów, których było w Neapolu dosłownie jak psów, a nie chciało im się pójść na peryferia, do czego zachęca nas dzisiaj Ojciec Święty Franciszek. Zgromadzenie bardzo dynamicznie się rozwijało. W tej chwili jesteśmy obecni w 80, czy nawet już ponad 80 krajach świata, głosząc Ewangelię na wszelkie możliwe sposoby, bo głównym charyzmatem naszym jest głoszenie Słowa Bożego, Dobrej Nowiny, najbardziej opuszczonym, ubogim, potrzebującym, nawet i tym, którzy znajdują się w jakiś sposób poza tym głównym nurtem życia kościelnego, czy mówiąc wprost, jak mówią nasi eksperci od duchowości redemptorystowskiej, nawet tym, którzy odrzuceni są przez sam Kościół, przez jego widzialną strukturę. W naszym kraju redemptoryści przede wszystkim głoszą Słowo Boże bezpośrednio.
ks. Jakub Klimontowski: Właśnie, wejdę w słowo, ale o ten charyzmat też chciałem zapytać. Co was wyróżnia w porównaniu do innych zakonów? Mamy zakony kaznodziejskie, mamy księży diecezjalnych, którzy teoretycznie też głoszą Słowo Boże. Co was wyróżnia, co was charakteryzuje?
o. Marcin Klamka CSsR: Charakteryzuje nas na pewno metoda misyjna, którą przyjmujemy, tematyka, którą jest w gruncie rzeczy głoszenie kerygmatu, bo misje święte, nawet te, które w tej chwili prowadzimy w Głuszycy, to są misje święte kerygmatyczne. Te pierwsze dni, do środy, do spraw ostatecznych włącznie, kręcą się nieustannie wobec kerygmatu, czyli tego jądra naszej wiary, mówiącego o Chrystusie, który z miłości do człowieka stał się człowiekiem, narodził się w nędzy, chłodzie, głodzie, z miłości do człowieka objawiał Ojca, czynił znaki, został umęczony, ukrzyżowany, umarł i zmartwychwstał. I to jest główna treść tego orędzia. Dalsze dni misyjne są już bardziej katechetyczne, skupione na celebracji misterium chrześcijańskiego. Prowadzą nas do głębszego przeżycia sakramentów, bo nie ma głoszenia Ewangelii bez prowadzenia do sakramentów, o czym niektórzy dzisiaj też dość mocno zapominają. Pójście do tych ubogich w naszej duchowości jest również związane z pozwoleniem, aby to ubodzy w jakiś sposób i nas ewangelizowali. Nie tylko my obdarowujemy ich, jeżeli można tak powiedzieć, dobrą nowiną, ale i oni nas obdarowują swoją prostotą, zwyczajnością, praktyką wiary w tu i teraz ich życia. Św. Alfons Liguori bardzo mocno podkreślał, że każdy człowiek powołany jest do świętości, co później uwypuklił Sobór Watykański II, i że każdy może się uświęcić w tym stanie, w którym jest.
ks. Jakub Klimontowski: I ta myśl dzisiaj stała się tak powszechna, że ludzie już zapomnieli, że to Alfons Liguori wymyślił i jako pierwszy to zastosował. Kolejne pytanie: jak to się stało, że ojcowie redemptoryści przyszli na ziemie polskie?
o. Marcin Klamka CSsR: Pierwsze przyjście Redemptorystów na ziemie polskie, bo wtedy oczywiście Polski nie było, było Księstwo Warszawskie, związane jest z postacią świętego Klemensa Marii Hofbauera, nazywanego także Klemensem Dworzakiem. Notabene jest on patronem Warszawy i Wiednia. Przybyli pod koniec XVIII wieku. Niestety na skutek różnego rodzaju intryg, które toczyły się wokół nich, generalnie też wokół wiary katolickiej i ich pracy, ponieważ podjęli oni w Warszawie przy kościele św. Benona tzw. misję nieustanną, czyli nieustannie głosili misję w duchu św. Alfonsa. Przyciągali z początku mniejszość niemiecką, ale później także wszystkie stany Warszawy, ze szczególną troską o najuboższych. Prowadzili szkoły, a pierwszą szkołę dla dziewcząt na naszych ziemiach to właśnie dzieło św. Klemensa. Niestety w 1808 roku zostali wypędzeni z Polski. Powtórny ich powrót związany jest z osobą sługi Bożego ojca Bernarda Łubieńskiego, już nawet czcigodnego sługi Bożego. W tej chwili modlimy się o cud za jego wstawiennictwem, by ten proces beatyfikacyjny mógł się szczęśliwie zakończyć.
ks. Jakub Klimontowski: To był który rok wtedy?
o. Marcin Klamka CSsR: To był rok 1883.
ks. Jakub Klimontowski: Czyli jednak przez kilkadziesiąt lat was nie było.
o. Marcin Klamka CSsR: No nie było nas, chociaż my tak mówimy, za sprawą Łubieńskiego, który był urzędnikiem carskim, zostaliśmy wypędzeni. A za sprawą również Łubieńskiego, z tej samej rodziny, który został redemptorystą w Anglii, powróciliśmy z powrotem do Polski. No i póki co jesteśmy.
ks. Jakub Klimontowski: To też jest jakiś paradoks i z jednej strony, jak to Pan Bóg pięknie poprowadził. Ojciec powiedział, że charyzmatem zakonu jest głoszenie Słowa Bożego, a moim gościem jest ojciec Marcin Klamka. Chciałbym zapytać, ale wydaje mi się, że łatwo jest się też domyślić, czym się ojciec na co dzień zajmuje.
o. Marcin Klamka CSsR: Ja aktualnie jestem przełożonym naszego domu zakonnego w Toruniu przy ulicy Świętego Józefa. Jest to duża wspólnota, myślę, bardzo bogata w różnego rodzaju zaangażowania, ponieważ prowadzimy diecezjalne sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Jest grupa ojców starszych, którzy poprzez swoją modlitwę, ofiarę cierpienia włączają się w to dzieło misyjne, bo każdy z nas na mocy profesji zakonnej jest misjonarzem. Kto wie, czy na barkach właśnie tych cierpiących, pozostających już raczej w domu, nie opiera się wszelka łaska, która spływa poprzez tę pracę w terenie. To są giganci dźwigający misje i rekolekcje na swoich ramionach. Jest grupa ojców zaangażowanych w pracę w Radiu Maryja, grupa misjonarzy, są katecheci. Słowem, bardzo bogata i barwna wspólnota, a przy tym oczywiście liczna.
ks. Jakub Klimontowski: Wspomniał ojciec właśnie o Radiu Maryja i chciałem zapytać o medium, jakim jest Radio Maryja, „Nasz Dziennik”, czy w ogóle o media katolickie. Obserwujemy, że te media świeckie gdzieś tam nawzajem się wspierają, chociaż czasem oczywiście są tam różne tarcia. Jak to jest, że w tych mediach katolickich tego wsparcia tak do końca nie ma? Ja wiem, że to może trudne i kontrowersyjne pytanie. Jak to powinno być?
o. Marcin Klamka CSsR: Myślę, że pytanie bezpośrednio powinno stanąć przed odpowiedzialnymi za media katolickie, czy to zakonne, bo przecież są nie tylko nasze redemptorystowskie w Polsce, czy to diecezjalne. Gdzieś tutaj nadawana jest pewna linia. Natomiast powiem tak, jeśli chodzi o poziom tych mediów, ich profesjonalizm, czy to będzie radio, czy to telewizja, czy portal internetowy, czy prasa drukowana, i wszelkie inne sposoby docierania z informacją do ludzi, tu konkurencja jest jak najbardziej wskazana. No bo wiadomo, jeżeli jej nie ma, to równamy wszyscy do najsłabszego.
ks. Jakub Klimontowski: Nie możemy być wszyscy też tacy sami.
o. Marcin Klamka CSsR: Dokładnie. Natomiast to, co ewentualnie może martwić, to sytuacje, w których jedno medium katolickie zwalcza inne medium katolickie, i to jest smutne, bo tak jak media świeckie generalnie mają określony nurt i linię swojego przekazu, mają całe taktyki medialne, przygotowują pewną informację, bombę, którą mają zrzucić już wiele tygodni wcześniej, urabiając mózgi, mówiąc dosłownie. Tak u nas, myślę, tej wspólnej strategii troszeczkę brakuje, a ona byłaby potrzebna, dlatego że ten nasz głos jest słabo słyszalny albo jest bardzo niszowy, ograniczony do określonych, ściśle zdefiniowanych grup odbiorców. A jednak trzeba dotrzeć z prawdą, bo przecież służba prawdzie to jest podstawowe zadanie mediów, a zwłaszcza mediów katolickich.
ks. Jakub Klimontowski: Właśnie mówią, że prawda się sama obroni, ale jednak w przypadku głoszenia Ewangelii potrzeba naszej współpracy. Trzeba, żebyśmy w niektórych działaniach, oczywiście, jak ojciec tutaj słusznie powiedział, że nie możemy być tacy sami, ale powinniśmy się wspierać, bo przecież głosimy tę prawdę, najważniejszą prawdę.
o. Marcin Klamka CSsR: Głosimy tę samą Ewangelię, oczywiście głosimy ją w różnych środowiskach, różnym ludziom, w różnych życiowych sytuacjach, w różnych miejscach na świecie. To się nazywa inkulturacją tej Dobrej Nowiny, ale jej rdzeń pozostaje niezmienny, stały, oddany w depozyt i pod opiekę Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła. Mówi ksiądz o tej prawdzie, która się obroni, tak? Ale czasami jej obrona trwa, zanim się obroni, dlatego trzeba działać i odważnie po stronie prawdy stawać bez względu na cenę, którą być może przyjdzie za to zapłacić.
ks. Jakub Klimontowski: Wrócę jeszcze do obowiązków, które ojciec wypełnia. Powiedział ojciec, że jest przełożonym domu zakonnego. Jakie troski, problemy i radości wiążą się z pełnieniem tej funkcji?
o. Marcin Klamka CSsR: Przede wszystkim zadaniem przełożonego miejscowego w domu zakonnym jest animacja wspólnoty. Dbam o to, by nie brakowało nam czasu na wspólną modlitwę, na spotkania we wspólnocie, by trwał twórczy dialog, byśmy mieli odwagę i ochotę poszukiwać coraz lepszych sposobów i dróg dotarcia do powierzonych nam ludzi, ale też byśmy budowali coraz dojrzalsze relacje między sobą. W naszej formule ślubów zakonnych są piękne słowa, gdy ta formuła już się zakańcza, mówi się do Boga bezpośrednio: „Niech będzie ze mną Twoja łaska oraz współpraca rodziny zakonnej”. Właśnie rektor dba o to, by ta współpraca rodziny zakonnej była jak najpełniejsza, jak najbardziej dojrzała, by nasze wspólnoty stawały się oazami miłosierdzia, przebaczenia, dialogu. Inaczej jest bardzo trudno, zwłaszcza w dużych wspólnotach. Musi być ktoś, kto będzie zwornikiem i tworzył płaszczyznę tego spotkania. To jest jeden z wymiarów, ale oczywiście jest troska o rzeczy materialne, o to, by wspólnota mogła się utrzymać, troska o budynki. Są sprawy dyscyplinarne, bo to jest odpowiedzialność przełożonego. Jest wspólne planowanie. Próbujemy wzajemnie sobie w tym wszystkim pomagać. Ja osobiście staram się unikać takiego feudalnego stylu pełnienia tej posługi, bo jest to posługa, ministerium wobec współbraci.
ks. Jakub Klimontowski: Tak, jesteśmy dojrzałymi ludźmi, więc też powinniśmy budować dojrzałe relacje. Ojciec właśnie wspomniał o tych relacjach, ale nawiążę do tego, że jest ojciec przełożonym domu zakonnego, ale wcześniej był ojciec również przełożonym seminaryjnym.
o. Marcin Klamka CSsR: Byłem formatorem jako socjusz w naszym nowicjacie i przez 10 lat pełniłem posługę wykładowcy w naszym wyższym seminarium duchownym w Tuchowie.
ks. Jakub Klimontowski: I o to chciałbym dopytać. Jako taki przełożony seminaryjny, na co trzeba zwracać uwagę, kiedy przychodzi do nas młody człowiek? Jakie aspekty rozwijać w jego duchowości, formacji ludzkiej? Co jest tutaj najważniejsze?
o. Marcin Klamka CSsR: Myślę, że tak jak w wielu innych dziedzinach, trzeba zaczynać od formacji ludzkiej. Ona jest tutaj podstawą. Mówimy: „łaska buduje czy bazuje na naturze”. Więc ta natura musi być odpowiednio ukształtowana, uformowana, by łaska mogła pokazać, mówiąc w pewnym cudzysłowie, co potrafi z tą naturą uczynić. Więc dojrzałość ludzka, której bardzo mocno brakuje, brakuje młodym ludziom dzisiaj wytrwałości. My mówimy, że to jest pokolenie płatków śniegu. One są piękne, każdy jest oczywiście niepowtarzalny.
Nie ma dwóch identycznych płatków śniegu na świecie, natomiast bardzo szybko topnieją, bardzo szybko kończy się ten zapał. W momencie, gdy zderzamy się z trudnościami, oni gdyby mogli, obeszliby wszystkie trudności, każdy jeden problem. Natomiast nie kwapią się do tego, by te problemy rozwiązywać, więc na pewno troska o wytrwałość. Jeśli chodzi o płaszczyznę duchową, to troska o to, by ta ich duchowość nie stawała się duchowością lękową. Bardzo wielu spośród nas, myślę, także kapłanów już wyświęconych, sprawia wrażenie, jakby się bało świata.
Generalnie my świata bać się nie możemy, ale w momencie, gdy pozwolimy, by powodował nami lęk przed tym, co przychodzi z zewnątrz, albo też przed tym, co mamy w sobie jako nierozwiązane dylematy, konflikty, słabości, to będziemy uciekać. I obserwuję, że jest ogromna tendencja do tego, żeby uciekać w jakieś takie wynaturzone formy duchowości, żeby przykryć dewocją prawdziwe problemy, których po prostu boimy się tknąć. Wszystko w jakiś sposób tym otapetować, a pod spodem nadal toczy się proces zapalny. Powiem nawet więcej, w momencie gdy brakuje człowiekowi dojrzałości ludzkiej, nałożenie na to nakładki zbudowanej z duchowości, z teologii sprawia, że ten człowiek staje się szalenie niebezpieczny. Dla innych i dla samego siebie również.
ks. Jakub Klimontowski: Mamy takie przypadki, niestety. Ale może na to pytanie nie znajdziemy odpowiedzi tu i teraz. Jak pomóc takiemu człowiekowi, takiemu księdzu, ojcu, duchownemu, kiedy już zostaje księdzem i jest sam? U ojców nigdy właściwie nie jest sam, bo zawsze jest jakaś wspólnota. Trochę trudniej jest z księżmi diecezjalnymi, ale czy jest jakaś możliwość, żeby jeszcze później takiemu człowiekowi próbować pomóc, podprowadzić go?
o. Marcin Klamka CSsR: Na pewno jest taka możliwość, ale jest to szalenie trudne i w wielu przypadkach po prostu się nie udaje. Może po części dlatego, że my, księża, świadomi tego, że w jakiś sposób jesteśmy samorodnym autorytetem, nie chcemy słuchać innych. Bardzo źle znosimy krytykę, nawet uzasadnioną. Wielu później nawet nie zadaje sobie trudu, by pomyśleć o tym, czy rzeczywiście ktoś może miał rację, że powiedział mi to, wskazał na taką czy inną sprawę. Raczej dopisujemy kogoś, kto miał odwagę czy czelność powiedzieć cokolwiek, do listy swoich wrogów.
I wtedy oczywiście zamiast wchodzić na ścieżkę nawrócenia, co jest słowem klucz, nawrócenia, które wiąże się z tym, że człowiek staje się coraz bardziej też dojrzały, jeszcze bardziej utwierdzamy się w tych swoich okopach, tak zwanej świętej trójcy, których będziemy bronić jak życia własnego, mimo że one nie są warte tego, by je tak bronić. No i wtedy ciężko do niego dotrzeć. Żadne rekolekcje nie pomogą.
ks. Jakub Klimontowski: Mamy dwa takie słowa klucze, czy sformułowania klucze, czyli właściwie najważniejsze jest ciągle formacja ludzka i ciągłe nawracanie się.
o. Marcin Klamka CSsR: I nawracanie się.
ks. Jakub Klimontowski: Dokładnie. Moim gościem jest ojciec Marcin Klamka. Trudno by było, żebym nie zadał tego pytania. Jak to jest być przełożonym ojca Rydzyka?
o. Marcin Klamka CSsR: Zupełnie normalnie. Z ojcem Tadeuszem widujemy się często, życzliwy, ciepły, normalny człowiek, bardzo sympatyczny. Czasami, gdy czytam jakieś doniesienia medialne, a to o tym, a to o tamtym, to po prostu pękam ze śmiechu, bo zastanawiam się, co muszą brać ci redaktorzy, żeby takie bajki opowiadać, wymyślać, czy to na temat miejsca zamieszkania, czy rzekomych bogactw, luksusów, w jakich żyje. Żyjemy w takich samych warunkach, od podłogi do sufitu, 4.15.
ks. Jakub Klimontowski: Myślę, że ojciec rektor to akurat dobrze wie. Dziękuję serdecznie za rozmowę.
Jaki naprawdę jest ojciec Rydzyk? Marcin Klamka CSsR w podkaście "Rozmowy w Akcji" - oglądaj naszą rozmowę
Zapraszamy do obejrzenia pełnej rozmowy między księdzem Jakubem Klimontowskim a Wojciechem Budniakiem, prezesem Stowarzyszenia Sygnał Miłosierdzia. Kliknij poniżej, aby obejrzeć wideo.
wAkcji24.pl | Wiara | ks. Jakub Klimontowski | 7.06.2024