Artykuł Johna Burn-Murdocha opublikowany w Financial Times rzuca światło na fundamentalne przemiany społeczne, jakie dokonują się na całym świecie, szczególnie w kontekście zmniejszających się wskaźników urodzeń. Autor argumentuje, że przyczyną tego zjawiska nie jest już tylko wybór mniejszych rodzin, ale globalny wzrost samotności i spadek liczby tworzonych związków.
Dzietność - spadek liczby dzieci to tylko objaw poważniejszego problemu
Zmiana paradygmatu: od wskaźników urodzeń do wskaźników samotności
John Burn-Murdoch porusza temat, który, choć analizowany przez pryzmat danych, dotyka fundamentów naszego społeczeństwa. Z perspektywy konserwatywnej, artykuł ten przypomina o wartościach, które są kluczowe dla zdrowego rozwoju wspólnoty – rodzina, trwałe związki i wspólnota międzyludzka.
John Burn-Murdoch wskazuje, że klasyczne podejście do problemu – zachęcanie ludzi do posiadania dzieci – jest niewystarczające w obliczu nowych wyzwań.
W przeszłości wskaźniki urodzeń spadały głównie z powodu par, które miały mniej dzieci. Dziś spadek jest głównie spowodowany mniejszą liczbą par.
Z danych wynika, że w ostatnich dekadach głównym czynnikiem spadku dzietności nie są decyzje par, ale fakt, że coraz mniej osób w ogóle wchodzi w związki. Dla przykładu, gdyby wskaźniki małżeństw i kohabitacji w USA utrzymały się na poziomie sprzed dekady, wskaźnik dzietności w tym kraju byłby dziś wyższy.
Podkreśla on, że to właśnie „recesja związkowa” jest największym wyzwaniem współczesnych społeczeństw. Dane globalne pokazują, że liczba osób pozostających samotnymi rośnie w niemal wszystkich regionach świata, od USA przez Europę po Azję i Afrykę.
Główną historią demograficzną czasów współczesnych jest nie tylko spadające wskaźniki rodzenia dzieci, ale także rosnące wskaźniki samotności: znacznie bardziej fundamentalna zmiana w naturze współczesnych społeczeństw. Relacje nie tylko stają się coraz mniej powszechne, ale coraz bardziej kruche. W egalitarnej Finlandii częściej zdarza się, że pary, które wprowadzają się razem, rozstają się niż mają dziecko, co jest ostrym odwróceniem historycznej normy – pisze John Brun-Murdoch.
Coraz więcej rozwodów w Polsce. Nikt nie ma pomysłu na kryzys małżeństwa?
Dzietność - spadek liczby dzieci to tylko objaw poważniejszego problemu
Media społecznościowe generują samotność a liberalizm niszczy związki?
W Polsce dzietność, tak jak w innych krajach europejskich, cały czas spada. Tren ten udało się na chwilę zatrzymać dzięki programom społecznym poprzednich konserwatywnych rządów, jednak zmiana nie okazała się trwała.
Jednym z kluczowych czynników omawianych w artykule jest wpływ mediów społecznościowych oraz technologii na relacje międzyludzkie. Autor zauważa, że rozprzestrzenienie się smartfonów i internetu wpłynęło na postrzeganie związków, szczególnie wśród młodych kobiet. Platformy te ułatwiają dostęp do liberalnych idei i wzmacniają niezależność kobiet, co przekłada się na bardziej wymagające oczekiwania wobec potencjalnych partnerów.
– Współczesny liberalizm kładzie nacisk na indywidualizm kosztem wspólnoty – komentuje Andrzej Wierny. – Samowystarczalność, niezależność i osobiste spełnienie stawiane są wyżej niż odpowiedzialność wobec innych, co prowadzi do tego, że wiele osób nie decyduje się na założenie rodziny. Nie oznacza to, że katolicyzm neguje wolność wyboru. Wręcz przeciwnie, podkreśla, że prawdziwa wolność polega na zdolności do podejmowania decyzji, które mają wartość wykraczającą poza jednostkę – na przykład budowanie rodziny i inwestowanie w przyszłość kolejnych pokoleń – uważa Wierny.
Bp Ignacy Dec: Małżeństwo jest pomysłem samego Boga
Dzietność - spadek liczby dzieci to tylko objaw poważniejszego problemu
Tradycyjne społeczeństwa nie znają powszechnego problemu z samotnością
W swoim artykule John Burn-Murdoch podkreśla, że kulturowe różnice odgrywają istotną rolę. Na przykład w krajach, gdzie silne są systemy kastowe lub normy honorowe, poziom zawierania małżeństw pozostaje wysoki, mimo dostępu do nowych technologii. To oznacza, że tradycyjne systemy wartości opartych na religiach stanowią mocną zaporę przed negatywnym wpływem internetu.
– Kościół od dawna podkreśla, że silna rodzina jest podstawą stabilnego społeczeństwa – mówi Andrzej Wierny. – Dane wskazujące na spadek liczby zawieranych małżeństw i wzrost samotności powinny być dla nas sygnałem alarmowym. Nie chodzi tu wyłącznie o liczby, ale o pytanie, dlaczego tak wielu młodych ludzi nie widzi w małżeństwie wartości, a w rodzinie – celu. Promowanie rodzin nie jest archaizmem czy próbą narzucania tradycyjnych norm. Jest to świadoma odpowiedź na rzeczywistość, w której samotność prowadzi do osłabienia więzi społecznych, frustracji i poczucia wyobcowania. Nie chodzi o cofanie zegara, lecz o przypomnienie, że człowiek, jako istota społeczna, odnajduje spełnienie w relacjach z innymi – stwierdza dziennikarz.
Boże Narodzenie to koszmar? Powstał poradnik jak przetrwać święta z konserwatywną rodziną
Dzietność - spadek liczby dzieci to tylko objaw poważniejszego problemu
Samotność jako wyzwanie globalne
W artykule pojawia się również refleksja nad różnicami regionalnymi. Samotność jest bardziej powszechna w krajach „hiper-połączonych”, takich jak Europa Zachodnia, Azja Wschodnia czy Ameryka Łacińska, gdzie dostęp do mediów społecznościowych jest powszechny. W kontrze stawia się kraje Azji Południowej, gdzie ograniczony dostęp do internetu wśród kobiet sprzyja tradycyjnemu modelowi życia w rodzinie.
Jednak nawet w tych regionach tradycyjnych zmiany są zauważalne. Burn-Murdoch wskazuje, że spadek liczby związków obserwuje się już w niektórych częściach Afryki Subsaharyjskiej, co pokazuje, że trend ten nabiera globalnego charakteru.
– Paradoks współczesności polega na tym, że choć jesteśmy bardziej połączeni niż kiedykolwiek wcześniej, jednocześnie stajemy się bardziej samotni – mówi Judyta Światłowska. – Media społecznościowe, które miały ułatwiać kontakty, często prowadzą do izolacji, powierzchowności w relacjach i nierealistycznych oczekiwań wobec życia oraz związków. Rozwiązaniem nie jest rezygnacja z technologii, ale jej odpowiedzialne wykorzystywanie – takie, które wspiera więzi rodzinne i społeczne, zamiast je zastępować – mówi Światłowska.
Kevin sam w domu, ale nie sam w Kościele [TYLKO U NAS]
Dzietność - spadek liczby dzieci to tylko objaw poważniejszego problemu
Polityka społeczna i wsparcie dla relacji międzyludzkich
Autor zwraca uwagę, że tradycyjne podejście polityczne, koncentrujące się na finansowych zachętach do posiadania dzieci, jest niewystarczające. Sugeruje, że bardziej skuteczna mogłaby być polityka wspierająca tworzenie związków i relacji międzyludzkich.
„Premie za dzieci” – jak pisze Burn-Murdoch – „stawiają wóz przed koniem”, ponieważ nie uwzględniają problemu podstawowego: wielu ludzi w ogóle nie ma partnera. Skuteczniejsze mogłyby być działania promujące relacje społeczne, takie jak ułatwienia w nawiązywaniu znajomości, przeciwdziałanie samotności czy wspieranie wspólnotowych form życia.
– Z globalnych danych wynika, że powinniśmy dzisiaj młodych ludzi zachęcać nie tyle do posiadania dzieci, co do randkowania i zaręczania się – uważa Judyta Światłowska. – Zachęty do posiadania dzieci działają w sposób ograniczony – oczywiście bardzo pomagają młodym rodzinom, ale nie mogą stanowić bodźca same w sobie. Polityka prorodzinna rządów powinna być nakierowana na promowanie tworzenia trwałych, heteroseksualnych relacji. Być może zbyt silny nacisk na konieczność posiadania dzieci nawet może to utrudniać paradoksalnie. Dzieci to dla związku dalszy etap, pewnego rodzaju egzamin dojrzałości. Tymczasem ciągłe przypominanie uczniom w podstawówce o konieczności zdania matury raczej odbierałoby wszelką radość z nauki – mówi Światłowska.
– Konserwatywna polityka powinna koncentrować się na usuwaniu barier, które utrudniają młodym ludziom tworzenie trwałych relacji – uważa Andrzej Wierny. – Jednak dzisiaj trzeba iść o krok dalej: polityka prorodzinna musi także przypominać o znaczeniu rodziny i promować cały system wartości, które ją wspierają. To oznacza, że nie może ona funkcjonować w oderwaniu od tradycji, patriotyzmu czy religii. Powinna obejmować zachęty finansowe dla rodzin, ułatwienia mieszkaniowe, dostęp do żłobków i przedszkoli, ale też działania na rzecz przywrócenia prestiżu małżeństwu jako instytucji – uważa Wierny.
Biskup Świdnicki Marek Mendyk: Panie, wlej w nas nadzieję byśmy mogli ją zanieść światu!
Dzietność - spadek liczby dzieci to tylko objaw poważniejszego problemu
Kościół może przeciwdziałać samotności
Dla katolickich czytelników w Polsce artykuł Johna Burn-Murdocha stanowi okazję do refleksji nad zmianami społecznymi, które wpływają także na nasze społeczeństwo. Kulturowe i technologiczne siły opisane w artykule nie są obce także Polakom – spadek liczby małżeństw, rosnąca liczba osób samotnych oraz wpływ mediów społecznościowych to zjawiska, które obserwujemy także nad Wisłą.
Z perspektywy katolickiej warto zwrócić uwagę na rolę wspólnoty w przeciwdziałaniu samotności. Kościół, jako wspólnota wiernych, może odgrywać kluczową rolę w budowaniu relacji międzyludzkich i promowaniu wartości rodzinnych. Rola państwa jednak jest tutaj również nie bez znaczenia.
Kościoły, parafie i wspólnoty religijne mogą być miejscem, które wspiera młodych ludzi w nawiązywaniu relacji i budowaniu wartościowych więzi. To także przestrzeń do promowania kultury służby, miłości bliźniego i odpowiedzialności – wartości, które są kluczem do przezwyciężenia obecnych wyzwań.
– Zastanawiam się jeszcze nad programem 800 plus – mówi Judyta Światłowska. – O tym jak jest ważny i potrzebny napisano już bardzo wiele. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że program wygasa w 18. urodziny, w czasie kiedy młody człowiek jest jest w czasie nauki w szkole średniej. Młodzi z niezamożnych rodzin odczuwają to bardzo boleśnie. Wielu z nich musi szybko podjąć pracę i godzić ją z nauką, także na studiach.
– Czy tu jest czas na randki i budowanie trwałych związków? – zastanawia się Światłowska. – Warto pomyśleć, czy państwo powinno odcinać swoją pomoc finansową dla młodych właśnie w takim momencie. Może granicą zakończenia programu powinno być ukończenie szkoły średniej. Na pewno warto też pomyśleć o powszechnym systemie stypendialnym dla studentów. Pieniądze nie załatwią wszystkiego, ale ich brak na pewno wszystko bardzo utrudnia – sugeruje Światłowska.