Wenanty Katarzyniec to postać, która mimo krótkiego życia pozostawił po sobie niezwykle głęboki ślad w duchowości katolickiej. Urodzony w 1889 roku, kapłan o ogromnej pokorze i gorliwości, zmarł w opinii świętości w wieku zaledwie 31 lat. Choć nie dane mu było długo działać, pozostawił po sobie bogaty zbiór pism — pełnych wewnętrznego światła, mądrości i miłości do Boga. Jego duchowe dziedzictwo do dziś inspiruje i prowadzi wielu na drodze wiary.
Dziś sięgamy po te pisma, by razem z ojcem Wenantym Katarzyńcem zgłębić tajemnicę obecności Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie — tajemnicę, która stanowi centrum życia Kościoła i serce chrześcijańskiej modlitwy.
Wenanty Katarzyniec: Strzeżmy się, aby piekielny nasz wróg nie chełpił się, że nawet w kościele łowi nas w swoje sidła
Wenanty Katarzyniec: Gdyby teraz Pan Jezus odezwał się z Hostii Przenajświętszej do nas tymi samymi słowami: „Ja jestem”, zapewne i my padlibyśmy twarzą na ziemię przejęci bojaźnią i czcią dla Jego Boskiego Majestatu
Wenanty Katarzyniec: Adoracja w Oktawie Bożego Ciała – Czyszki, 06.06.1915 r.
Gdy Judasz zdrajca przyszedł ze zgrają żołnierzy do ogrodu oliwnego, aby tam pojmać Pana Jezusa, Zbawiciel wyszedł naprzeciw i zapytał: „«Kogo szukacie?» Odpowiedzieli Mu: «Jezusa z Nazaretu». Rzekł do nich Jezus: «Ja jestem». Skoro więc rzekł do nich: «Ja jestem», cofnęli się i upadli na ziemię”. (J 18,5-6).
Gdyby teraz Pan Jezus odezwał się z Hostii Przenajświętszej do nas tymi samymi słowami: „Ja jestem”, zapewne i my padlibyśmy twarzą na ziemię przejęci bojaźnią i czcią dla Jego Boskiego Majestatu. Jednak nie robi tego, Chrystus Pan nie odzywa się do nas. Dlatego, że wierzymy w Niego, uznajemy w tym Przenajświętszym Sakramencie swego Boga i Pana, dlatego nie potrzebuje Chrystus w cudowny sposób przekonywać nas o swoje obecności wśród nas. „Cuda bowiem, powiada św. Grzegorz z Nazjanzu, potrzebne są dla niedowiarków, a nie dla wiernych.
Prawda, wierzymy wszyscy w Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie, ale ileż to razy tak jakoś się zapominamy. Wiara nasza staje się ospałą i nawet wtedy, gdy klęczymy w kościele przed ołtarzem, myśli gdzieś biegną poza kościół, w pole, do domu. Być może, że przychodzi to ze słabości, ludzkiej ułomności. Lecz, abyśmy sami nie stali się winnymi tej ospałości, musimy swoją wiarę pogłębiać i ożywiać. Jeśli chcemy, aby nasza cześć dla Najświętszego Sakramentu podobała się Bogu, musimy silnie przejąć się wiarą, że Pan Jezus tu jest, pozostaje z nami aż do skończenia świata.
Wszyscy ludzie, którzy dobrze żyją między sobą, kochają się, tacy lubią ze sobą rozmawiać, obcować, odwiedzać się. Podobnie Pan Bóg kocha ludzi i chce z nimi przebywać. Ale ponieważ człowiek z powodu osłony swego ciała, nie jest zdolny do oglądania Bóstwa, dlatego Bóg objawił się ludziom w postaci widzialnej, ludzkiej. I tak Abraham oglądał Boga w postaci trzech podróżnych, Mojżesz słyszał głos Boży z ognistego krzewu, naród żydowski patrzył na moc Boga i Jego dobroć w postaci obłoku lub słupa ognistego. Wszystkie jednak te objawienia, choć były liczne, były jednak chwilowe – Pan Bóg ukazywał się i znikał. Było to jednak za mało.
Wenanty Katarzyniec: Strzeżmy się, aby piekielny nasz wróg nie chełpił się, że nawet w kościele łowi nas w swoje sidła
Wenanty Katarzyniec: Pan Jezus jest przyjacielem naszym, a przyjaciel chciałby jak najdłużej z przyjacielem zostawać, więc zostaje Pan Jezus z nami długo, bo aż do skończenia świata.
Dlatego druga Osoba Boża staje się Człowiekiem i tak żyje razem z ludźmi 33 lata, pracuje z nimi, rozmawia, cierpi, weseli się.
To prawda, że wielu ludzi mogło Go widzieć i słyszeć, nawet mogli Go dotykać. Ale cóż, to działo się w jednym tylko zakątku ziemi, wśród jednego narodu, więc tylko Żydzi żyjący 1900 lat temu mogli się cieszyć widokiem Boga wcielonego, a reszta ludzkości, ogromna część tego szczęścia nie dostąpi. I my także moglibyśmy mieć żal, że dla tamtych ludzi Bóg był tak dobry, a dla nas nie. Otóż, tak być nie mogło.
Św. Paweł mówi: „Dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne (Rz 11,29). Pan Jezus raz oddał si e ludziom po to, aby dawać się ciągle i coraz więcej. Dlatego musi Pan Jezus zostać z nami, aby być jednorako dobrym dla wszystkich, i nieustannie musi pozostawać, bo my Go potrzebujemy. Patrzcie! Słońce oświeca i ogrzewa ziemię od tylu wieków, a kiedy skryje się zaledwie wieczorem na kilka godzin, zaraz nastaje chłód, wszystko się oziębia. Podobnie nie wystarczyło by to dla naszych dusz, gdyby Pan Jezus tylko dawniej był na ziemi, a teraz gdyby Go nie było, szybko by nasza wiara ostygła i miłość wygasła w sercu.
Pozostaje zatem z nami Chrystus, ale nie w widzialnej postaci ludzkiej, i nie w jednym tylko miejscu na ziemi, bo jakbyśmy Go widzieli, nie mielibyśmy żadnej zasługi wiary. On tymczasem chciał być z nami wszędzie. Dlatego przebywa pod postacią chleba, i choć jest pod postacią chleba jest prawdziwym Bogiem i żywym człowiekiem jak każdy, choć go teraz przykrywa osłona chleba. Jednak patrzy na nas, widzi i słyszy nas, czyta nasze myśli i przenika serca.
Pan Jezus jest przyjacielem naszym, a przyjaciel chciałby jak najdłużej z przyjacielem zostawać, więc zostaje Pan Jezus z nami długo, bo aż do skończenia świata. Pan Jezus jest naszym Ojcem, a przecież żaden Ojciec nie chce rozstawać się ze swoimi dziećmi. Otóż i Pan Jezus nie zostawił nas sierotami. Rodzice muszą kiedyś umrzeć a po śmierci z dziećmi swymi dalej już nie będą. Pan Jezus umarł, zmartwychwstał i dalej przebywa z nami.
Wenanty Katarzyniec: Strzeżmy się, aby piekielny nasz wróg nie chełpił się, że nawet w kościele łowi nas w swoje sidła
Wenanty Katarzyniec: Tutaj w tabernakulum przebywa żywy Pan Jezus
A jeżeli Pan Jezus jest tak dobry dla nas, że w kościołach naszych jest ustawicznie obecny, to z jaką czcią i miłością mamy się dla Niego przyjmować. Pierwszą naszą myślą, gdy wejdziemy do kościoła powinno być: tutaj w tabernakulum przebywa żywy Pan Jezus.
Pewien kapłan, podróżując za granicą, raz z ciekawości chciał oglądać zbór protestancki, kościół luterański. Kiedy wstępował w próg tego kościoła, zdjął kapelusz. Widząc to kościelny, który go oprowadzał rzekł: Po cóż zdejmować kapelusz, teraz nie ma nikogo w kościele. O tak, nikogo nie ma w zborze protestanckim i stąd ów sługa kościelny nie cenił swego kościoła jak domu, lecz tylko jak korytarz lub sień, gdzie z nakrytą głową można się przechadzać.
Ale w kościele katolickim jest zupełnie inaczej. Tutaj zawsze, czy są ludzie, czy ich nie ma przebywa Bóg wcielony, Jezus Chrystus. Oto pierwsza nauka wypływająca z obecności Chrystusa Pana w kościele, w tabernakulum: abyśmy cenili i szanowali nasze kościoły.
A dalej, obecność Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie pobudza nas do należytego zachowania się w kościele, do skupienia i modlitwy. Niestety, ileż to pod tym względem jest wśród nas niedbalstwa.
Kto by przypuszczał, że ludzie nawet w obecności Najświętszego Sakramentu mogą odważyć się na grzechy? A jednak tak jest.
Pewien pobożny człowiek wchodzą do kościoła zobaczył przy drzwiach diabła z ogromną kartką papieru. Pyta się go: Po co ci taki wielki papier? Diabeł odpowiada: Będę spisywał na nich grzechy popełnione w kościele. A gdzież ludzie tyle na grzeszą w domu Bożym – odpowiada człowiek. O może mi nawet nie wystarczy tego papieru – mówi diabeł. I rzeczywiście, przy końcu nabożeństwa zobaczył ten sam człowiek, jak zły duch rozciągał w pazurach kartkę papieru, bo mu już zabrakło miejsca na spisywanie grzechów.
Wenanty Katarzyniec: Strzeżmy się, drodzy bracia i siostry, aby piekielny nasz wróg nie chełpił się, że nawet w kościele łowi nas w swoje sidła
Wenanty Katarzyniec: Strzeżmy się, aby piekielny nasz wróg nie chełpił się, że nawet w kościele łowi nas w swoje sidła
Strzeżmy się, drodzy bracia i siostry, aby piekielny nasz wróg nie chełpił się, że nawet w kościele łowi nas w swoje sidła. Unikajmy wszelkich rozmów, spojrzeń niepotrzebnych, próżnych myśli.
Oprócz należytego zachowania się, wymaga od nas Pan Jezus obecny w Najświętszym Sakramencie, byśmy z nim rozmawiali, modlili się do Niego. Smutną oznaką byłoby, gdybyśmy się nudzili wobec Pana Jezusa. Z ludźmi łatwo nam rozmawiać godzinę i więcej, a ze Zbawicielem tak trudno? Nie wiecie co mówić do Chrystusa Pana? A czyż żadnych potrzeb nie macie? Może trapi was jakaś troska? Może kłopot w domu, może bieda, może choroba wam dolega.
To wszystko trzeba Panu Jezusowi przedstawić!
Nieraz chcecie się użalić przed kimś, aby się wam lżej zrobiło, pragniecie? Oto Chrystus utajony w ołtarzu jest najlepszym naszym przyjacielem. Żadnych nie masz potrzeb doczesnych? A może dusza twoja znajduje się w opłakanym stanie? Może leżysz w grzechach nałogowych? Kiedy więc przyjdziesz do kościoła odezwij się do swego Pana: Jezusa! Ratuj mnie, bom nędzny, ulecz mnie, podźwignij mnie z grzechu! Jeśli sam nie masz żadnych potrzeb – módl się za drugich, za opuszczonych, za cały świat. I tak nie będzie ci się nudziło w kościele a Pan Jezus będzie zadowolony z twojej obecności.
„Oto Ja jestem z wami… (Mt 28,20b). Gdy św. Jan Chryzostom swego czasu przedstawiał wiernym szczęście tamtych ludzi, którzy żyli i obcowali z Panem Jezusem, oni skarżyli się mówiąc: „I my także chcielibyśmy widzieć Zbawiciela, cieszyć się Jego obecnością, dotykać się Jego szat”. Ten wielki Święty słusznie im powiedział: „I wy Go widzicie, i wy Go dotykać”. Pan Jezus jest z nami, Bóg chce przebywać z nami, ale nie w ludzkiej postaci, aby nas nie upośledzić, lecz pod zasłoną chleba, a dla nas to lepiej, bo łatwiejszy mamy dostęp. Korzystajmy, zachowujmy się godnie, módlmy się.
Kiedy tak będziemy korzystać z obecności Zbawiciela, wtedy niezawodnie i po śmierci Pan Jezus, który chce być zawsze z nami weźmie nas do siebie.
Tutaj na ziemi on przychodzi do nas, po śmierci my pójdziemy do niego, aby się już nigdy nie rozłączyć.

Wenanty Katarzyniec: Strzeżmy się, drodzy bracia i siostry, aby piekielny nasz wróg nie chełpił się, że nawet w kościele łowi nas w swoje sidła
Wenanty Katarzyniec. Skromne życie pełne wyrzeczeń
Wenanty Katarzyniec urodził się 7 października 1889 roku w miejscowości Obydów w Galicji (dzisiejsza Ukraina) jako syn skromnych, wiejskich rolników. Od najmłodszych lat Wenanty Katarzyniec był radością swoich rodziców – posłuszny, pracowity, pobożny i skromny. Podczas pasienia krów często modlił się, śpiewał pieśni religijne i zachęcał do tego swoich rówieśników. Regularnie przyjmował Komunię i pomagał w kościele jako ministrant. Bawił się, odprawiając „mszę” przy domowym ołtarzyku. W wieku siedmiu lat rozpoczął naukę w szkole, a choć bieda uniemożliwiła mu od razu pójście do seminarium, wytrwale się uczył i z pomocą stypendium ukończył szkołę nauczycielską we Lwowie.
W 1907 roku zdecydował się wstąpić do franciszkanów, lecz przełożony polecił mu najpierw dokończyć szkołę i nauczyć się łaciny. Po roku, posiadając świadectwo dojrzałości z wyróżnieniem i biegłość w łacinie, został przyjęty do zakonu. Przez całe życie franciszkańskie Wenanty wykazywał się skromnością, oddaniem i ścisłym przestrzeganiem reguł zakonnych. W 1914 r. przyjął święcenia kapłańskie, pragnąc zostać dobrym kapłanem, a jego oddanie w pracy duszpasterskiej szybko zyskało mu szacunek parafian.
Pomimo licznych obowiązków, w tym wykładów z filozofii i łaciny, prac duszpasterskich i katechizowania, zjednywał sobie serca swoją życzliwością, pokorą i pomocą innym. Został cenionym wychowawcą nowicjuszy i zakonną młodzieżą kierował z wielką mądrością i wymaganiami wobec siebie. Wyróżniał się także współczuciem i wielkim oddaniem w pracy z chorymi.
wAkcji24.pl | Wiara |Maria Nicińska|źródło: wenanty.pl | zdjęcia: Wenanty Katarzyniec Kalwaria Pacławska Wikipedia | 12.06.2025