Krzysztof Kotowicz, szef Diecezjalnej Agencji Informacyjnej: Jeśli zapytać kogokolwiek o jeden najważniejszy problem, z jakim musimy poradzić sobie jako wspólnota narodowa, nasi rozmówcy będą zapewne wskazywać kwestie najbliższe ich osobistym obserwacjom.
Krzysztof Kotowicz: Nie ma alternatywy!
Krzysztof Kotowicz: Za punkt krytyczny dla przyszłości całego narodu, także dla wspólnot kościelnych, uważam… demografię!
Opinie co do tego, co jest wspólnotowym priorytetem, zależeć będą od życiowego doświadczenia, statusu społecznego i innych czynników wpływających na rozeznanie w tym, co jest ważne dla ogółu ludzi. Czytający te słowa również mogą – w tym momencie – postawić sobie pytanie o to, co uznają za zagadnienie absolutnie najważniejsze dla całego naszego społeczeństwa i jednocześnie sprawę naprawdę kluczową bezpośrednio dla każdej i każdego z nas. Nie przeciągając wstępu powiem, że za punkt krytyczny dla przyszłości całego narodu, każdej lokalnej społeczności, także dla wspólnot kościelnych, ale nade wszystko dla każdej rodziny, uważam… demografię!
Zastrzec trzeba, że wszelkie interpretacje bilansu ludnościowe są zawsze pochodną procesów rozłożonych w czasie. Wzrost i spadek liczby mieszkańców – są w pewnym stopniu podatne na wpływ polityki prowadzonej przez państwo i samorządy. Zaznaczam: „w pewnym stopniu”, bo strategie prorodzinne rozłożone na domeny ekonomii, zdrowia publicznego, mieszkalnictwa czy kultury i edukacji mogą oddziaływać motywująco na: przyrost naturalny (więcej narodzin), na długotrwałość życia (mniejsza umieralność) oraz na ruch ludności (przybywanie mieszkańców). Na te trzy filary mają twardy wpływ: mieszkalnictwo, rynek pracy, opieka zdrowotna i usługi publiczne – gdy występują łącznie.

Kryzys dzietności w Polsce. Czy „psiecko” zastąpi dziecko? [ANALIZA I KOMENTARZ]
Krzysztof Kotowicz: Nie ma alternatywy!
Krzysztof Kotowicz: Każda forma ukrytej perswazji lub otwartej propagandy przeciw małżeństwu i rodzinie życiu odbija się echem na dysproporcji liczby narodzin i zgonów
Jest też czynnik miękki, jak model rodziny faktyczny (czyli ten, z którego wywodzą się przyszli małżonkowie i rodzice) i model propagowany (promowany w życiu publicznym). Na to wszystko nakłada się zawsze osobisty wybór, następnie decyzja dwojga osób, które postanawiają być razem na zawsze i mieć potomstwo oraz to, co się nazywa solidarnością międzypokoleniową, a więc troska o godne życie seniorów. W tej delikatnej sferze każda forma ukrytej perswazji lub otwartej propagandy przeciw małżeństwu i rodzinie życiu odbija się echem na dysproporcji liczby narodzin i liczby zgonów.
Wskaźniki demograficzne czytane się ze zrozumieniem wywołują dwojakiego rodzaju reakcje.
- Pierwsza reakcja prowadzi do uzasadnionych obaw o realne istnienie wspólnoty narodowej w przewidywalnej przyszłości. Mówiąc najprościej i zupełnie wprost: jest nas coraz mniej z roku na rok, co w linii prostej prowadzi do zanikania narodu i większości społeczności lokalnych. Większości, bo już widoczna migracja (w istocie: ucieczka) z małych miejscowości do większych w poszukiwaniu jakości życia odpowiadającej aspiracjom głównie młodszych ludzi, oznacza przykre pierwszeństwo mniejszych ośrodków w kolejce do zwijania się. Tłumaczenie się europejskimi lub globalnymi trendami i zasłanianie się nimi, aby nie podejmować na krajowym czy lokalnym poziomie działań mających przełamać ujemny bilans demograficzny, nie uzasadnia i nie usprawiedliwia pasywności w tej kwestii samorządu i rządu. Jedynym racjonalnym objaśnieniem tej bierności może być domniemanie, że ktoś nie podejmuje troski o przyszłość społeczeństwa świadomie lub z braku kompetencji.
- Druga reakcja to uznanie toczącego się procesu zapaści demograficznej za wyzwanie numer jeden. Publicznie dostępne dane o urodzeniach, zgonach i migracji ludności jednoznacznie obrazują, że nasze gminy i całe państwo nie rozwijają się demograficznie. Jeśli będzie nas fizycznie coraz mniej i będziemy społeczeństwem starzejącym się, to albo traktujemy tę wiedzę za punkt wyjścia, albo jako… wyrok. Kryzys demograficzny już mamy, ale będzie się on pogłębiać, bo liczby urodzeń oraz zgonów oraz liczba osób opuszczających rodzinne strony czy to w celu podjęcia studiów, czy dla znalezienia lepszych warunków życia i pracy, to zjawiska dziejące się teraz, choć ich skutki rozkładają się w czasie na wiele lat i nawet na dekady. Tymczasem problem przemilcza się lub odwraca się uwagę opinii publicznej od narastającego z roku na rok poważnego problemu socjologicznego, społecznego i gospodarczego. Dyskusje wokół kwestii demograficznych są hermetyzowane w środowisku badaczy i spychane z dyskursu publicznego do kategorii niszowej.

Demograficzny kryzys Europy – największy spadek liczby urodzeń od 1961 roku. Odwrót od konserwatywnych wartości to śmierć narodów
Krzysztof Kotowicz: Nie ma alternatywy!
Krzysztof Kotowicz: Konieczny jest „od zaraz” wysiłek w celu zatrzymania demograficznego regresu
Nie chcąc jednak zatrzymać się na opisie stanu rzeczy, który nie nastraja optymistycznie, konieczny jest „od zaraz” wysiłek najpierw w celu zatrzymania demograficznego regresu, a w dłuższej perspektywie odwrócenia trendu na naszą wspólną korzyść. Nie trzeba nadmiernego intelektualnego wysiłku, aby uznać, że korzystnie (choć w różnym stopniu) korzystny wpływ na trendy demograficzne mają: mieszkalnictwo, mechanizmy fiskalne, rynek pracy, polityka zdrowotna oraz ład publiczny. Nie rozwijam tu poszczególnych wątków, bo każdy z nich zasługuje na rzeczową debatę z praktycznymi wnioskami i być może ich lista mogłaby być dłuższa.
Poza tym wszystkim, co zdaje się być w dużym stopniu podatne do planowania i jest mierzalne, w kwestiach demografii mamy do czynienia z jeszcze jednym czynnikiem. Jest niedostrzegany, niedoceniany i niedoszacowany, bo wymyka się spod ścisłych kryteriów arytmetyki. To niezwykle delikatna sfera więzi rodzinnych i społecznych, dla których człowiek jest gotów nawet coś poświęcić, w które jest skłonny zaangażować się osobiście, w imię których planuje przyszłość swoją i swoich dzieci. Nie można tych doświadczeń w żaden sposób zadekretować czy ich wymusić, ale można je proklamować, afirmować i sprzyjać im. Rola Kościoła – szczególnie świeckich jego członków – w tej materii jest nie do przecenienia, choć jest za to kontestowany z wielu stron.

Węgrzy stawiają na rodzinę. Victor Orbán: Najważniejszą wspólnotą naszych czasów jest rodzina
Krzysztof Kotowicz: Nie ma alternatywy!
Krzysztof Kotowicz: Impulsem wzbudzającym i przyciągającym życie jest wspólnota
Tak jak w rodzinie nikt nie może się czuć wykluczony – jeśli rodzina ma trwać mimo wichrów dziejowych i doraźnych kryzysów – tak we wspólnocie społecznej potrzebne jest poczucie partycypacji w decyzjach i współodpowiedzialności za ich konsekwencje. Niezbędne jest spoiwo, czyli to, co łączy i co winno dominować nad tym, co różni czy może nawet niekiedy dzieli. Wynika z tego absolutnie istotne zadanie dla liderów opinii publicznej – także dla duchownych i uduchowionych – aby pielęgnować to, co utrwala tę narodową tkankę, jeśli mają z niej wyrastać kolejne pokolenia nie mniej, lecz bardziej liczne.
To jest osnowa rzeczywistej polityki prorodzinnej państwa, której konkretne (materialne) wyrazy zostały już wyżej wspomniane. Bez tej wrażliwości nie unikniemy dnia, w którym ostatni zgaszą światło (uliczne) tam, gdzie mieszkamy albo zastąpią nas inni, bo będzie ich więcej i będą silniejsi. Z historii wiemy jak społeczna atomizacja fatalnie odciskała się na demograficznej kondycji rodzin i narodu, ale także państwa. Impulsem wzbudzającym i przyciągającym życie jest wspólnota – wzajemna lojalność, w imię której człowiek widzi i czuje sens lokowania swojej przyszłości w tym, a nie innym miejscu na ziemi.

Mniej dzieci to mniej pieniędzy i praca do późnej starości. Eksperci McKinsey ostrzegają przed konsekwencjami spadku urodzeń
Krzysztof Kotowicz: Nie ma alternatywy!
Krzysztof Kotowicz: Demografia, głupcze!
Już po napisaniu tego felietonu, zobaczyłem jednego dnia trzy informacje dotyczące sytuacji demograficznej.
- Pierwsza wiadomość (podana przez Polsat News) dotyczy poziomu krajowego. Głównym czynnikiem wpływającym na zmniejszanie się liczby ludności w ostatnich latach pozostaje ujemny przyrost naturalny, utrzymujący się nieprzerwanie od 2013 roku. Według danych GUS, w 2024 roku zarejestrowano o blisko 157 tysięcy więcej zgonów niż urodzeń. W rezultacie współczynnik przyrostu naturalnego spadł do -4,2 na 1000 mieszkańców, co oznacza pogorszenie o 0,6 punktu procentowego względem roku poprzedniego.
- Druga wiadomość (podana przez Radio Wrocław) ma na uwadze stan demografii na Dolnym Śląsku, w tym – tu uwaga! – obszar Diecezji Świdnickiej i Diecezji Legnickiej. Południe Dolnego Śląska jest dziś jednym z najbardziej narażonych na depopulację obszarów w kraju – mówią eksperci. (…) Ujemny przyrost naturalny i migracja do większych aglomeracji – to dwa główne powody wyludniania się południa Dolnego Śląska. W wielu gminach spadek liczby mieszkańców sięga 8–20 procent, a w niektórych nawet powyżej 20 procent, w ciągu ostatnich kilkunastu lat. To realne wyzwanie dla szkół, transportu i lokalnych społeczności (…). Dynamiczny ubytek mieszkańców w powiatach takich jak kłodzki, ząbkowicki, kamiennogórski, lwówecki, a bardzo duży przyrost, jeżeli chodzi o ilość mieszkańców w gminach sąsiednich wokół Wrocławia. Nawet po 1000 mieszkańców rocznie. Problem jest i w jednym i drugim przypadku.
- Trzecia wiadomość (podana na platformie X przez Marka Sobolewskiego specjalizującego się w tematyce demografii) ukazuje statystykę krajową w czasie rzeczywistym. Maj, to czwarty z rzędu miesiąc z liczbą urodzeń poniżej 20 tys. Zapewne w 2025 roku urodzi się ok. 230 tys. dzieci – w najgorszym scenariuszu GUS przewidywał taki spadek na rok 2032! Jedyny realny, niepodkręcany kryzys i jedyny, który specjalnie nie interesuje mediów i polityków.
Zapaść demograficzna to kaskada problemów socjalnych i ekonomicznych, przed którymi nie da się uciec. Można jednak efekt domina powstrzymać ze świadomością, że rezultat będzie widoczny w perspektywie nie krótszej, niż kilkanaście lat. Demografia jest wyzwaniem dla wszystkich sił społecznych poczuwających się do odpowiedzialności za przyszłość rodzin, wspólnot, społeczności i wreszcie całego narodu. Demografia, głupcze! Tę maksymę (trawestację motta politycznego byłego prezydenta USA Billa Clintona, który za swoimi doradcami powtarzał „Ekonomia, głupcze!”) uzupełniłbym hasłem Margareth Thatcher, która stanowczo powtarzała: „There is no alternative” / „Nie ma alternatywy”.
Krzysztof Kotowicz

Krzysztof Kotowicz: Święty, który przestrzegał przed halucynacjami świata
wAkcji24.pl | Opinie | Krzysztof Kotowicz, Diecezjalna Agencja Informacyjna | Fot. Krzysztof Kotowicz| 16.07.2025