Ks. Jakub Klimontowski: Bardzo często ukrywamy się za maską kogoś, kim tak naprawdę nie jesteśmy, ale Pan Bóg doskonale wie, że nasze serca są zdolne do kochania i odpowiadania dobrocią na dobroć.
ks. Jakub Klimontowski pyta: Jaka jest moja wiara?
Ks. Jakub Klimontowski: Fakt chrztu czy sama obecność w świątyni podczas Mszy św. jest niewystarczająca, aby danego człowieka określić mianem „wierzący”.
W 24 niedzielę w ciągu roku, usłyszeliśmy słowa św. Jakuba, które kieruje do każdego z nas i pyta o naszą wiarę. Wsłuchujemy się w pytania, które stawia Chrystus i odpowiadamy zgodnie z tym, co kryje się w naszych sercach.
„Przyjąć za prawdę to, co Bóg objawił, a Kościół do wierzenia podaje”. Wielu z nas pamięta tę definicję wiary. Uczyliśmy się jej przed przystąpieniem do Pierwszej Komunii św. „Wiara to odpowiedź miłością na miłość Boga”. Gdyby każdy z nas przedstawił „swoją” definicję wiary, to z pewnością usłyszeliśmy bogactwo naszego spojrzenia na to bardzo proste słowo. Możemy pokusić się o stwierdzenie, że każda definicja „wiary” kieruje naszą refleksję ku słowom św. Jakuba. Apostoł mocno podkreśla, że słowo „wiara” nie może być jedynie „martwym” stwierdzeniem czy słowną deklaracją. Fakt chrztu, zapis w księdze parafialnej, sama obecność w świątyni podczas Mszy św. jest niewystarczająca, aby danego człowieka określić mianem „wierzący”.
W czasach „komuny”, można było spotkać ludzi, którzy zewnętrznie deklarowali się jako osoby niewierzące. Nie uczestniczyli w życiu parafialnym, ale jednocześnie: „w ukryciu”, „pod osłoną nocy”, „przy zamkniętych kościelnych drzwiach” praktykowali religijne życie. Współcześnie można spotkać ludzi, którzy mówią: „Jestem wierzący, ale niepraktykujący”. To stwierdzenie zostaje dziś całkowicie odrzucone przez św. Jakuba. Nie można wiary mieć zamkniętej w swoim sercu. Nie można wiary zamknąć w ścianach swojego domu. Nie można wiary zamknąć murami świątyni.
ks. Jakub Klimontowski: Jeden z najdziwniejszych i najgłupszych grzechów, który tak naprawdę wszystko niszczy, a nic nie daje [TYLKO U NAS]
ks. Jakub Klimontowski o cudach Jezusa
Ks. Jakub Klimontowski: Jeśli ktoś mówi: "jestem wierzący, ale...", to tak naprawdę jest niewierzący
Człowiek wierzący pragnie spotkania z Bogiem, a dokonuje się to podczas słuchania Słowa Bożego i przyjmowanie sakramentów. Zasłuchany w Słowo i umocniony Bogiem idzie wierzący człowiek, aby wykonywać czyny miłości. Wiary nie da się podzielić. Można powiedzieć, że na wiarę składają się: wiedza, wypełnianie zasad, relacja do Boga. Wiara obejmuje całego człowieka – rozum, uczucia i wolę. Rozum poznaje Boga. Uczucia kierują ku modlitwie i bliskości z Bogiem. Wola motywuje do działania.
Można usłyszeć o następującej postawie: „Jestem wierzący, ale… nie modlę się… nie chodzę lub rzadko chodzę do kościoła… nie przyjmuję interpretacji poszczególnych przykazań… ale…” Jeśli ktoś tak mówi, to nie chce przyjąć prawdy, że jest niewierzący. Nie uznaje, że jego wiara jest martwa! Tak mówi św. Jakub w swoim liście! Jego słowa jeszcze bardziej wybrzmiewają w zestawieniu z tym co stało się właśnie w niedzielę 15 września, gdy nasze tereny zmagały się z powodzią, i do dziś z jej skutkami. Św. Jakub mówił wprost, że wiara bez uczynków jest martwa. Wszyscy, którzy angażują się w jakąkolwiek pomoc drugiemu, dają świadectwo swojej wiary.
Katolicki program „Zrujnowani Odbudowani” znika z TVP. Karol Gnat: Każdego tygodnia oglądało nas pół miliona widzów [TYLKO U NAS – ROZMOWA, KOMENTARZ]
ks. Jakub Klimontowski o cudach Jezusa
Ks. Jakub Klimontowski: Bóg nas formuje we współpracy
Żył sobie kiedyś pewien starzec, który nigdy nie był młody. I dlatego nie nauczył się, jak żyć. A nie umiejąc żyć, nie wiedział też, jak umrzeć. Nie znał ani nadziei, ani niepokoju; nie wiedział, jak płakać, ani jak się śmiać. Nie przejmował się, ani nie dziwił tym, co zdarzało się na świecie. Spędzał dni nudząc się na progu swojego domu i patrząc w ziemię. Nie zaszczycił nawet jednym spojrzeniem nieba – tego lazurowego kryształu, który Pan Bóg także i dla niego czyścił codziennie delikatną watą chmur. Jakiś wędrowiec czasem go o coś zapytał. Miał bowiem tyle lat, że ludziom zdawało się, że jest bardzo mądry i pragnęli uszczknąć coś z jego wiedzy.
– Co powinniśmy robić, by osiągnąć szczęście? – pytali go młodzi.
–Szczęście jest wynalazkiem głupich. – odpowiadał starzec.
Przychodzili ludzie o szlachetnych duszach, którzy pragnęli stać się pożyteczni dla bliźnich.
– Co mamy czynić, by pomóc naszym braciom? – pytali go.
– Kto się poświęca dla ludzi, ten jest szaleńcem. – odpowiadał starzec z ponurym uśmiechem.
– Jak mamy kierować nasze dzieci drogami dobra? – pytali go rodzice.
– Dzieci są jak węże! – odpowiedział starzec. – Możecie się spodziewać po nich jedynie trujących ukąszeń.
Również artyści i poeci zwracali się o radę do starca, którego uważali za mędrca:
– Naucz nas, jak wyrażać uczucia, które nosimy w duszy.
– Lepiej, abyście milczeli! – mamrotał pod nosem starzec.
Powoli jego zgorzknienie i złość zaczęły się rozprzestrzeniać, najbliższe otoczenie zmieniło się w ponury zakątek, gdzie nie rosły kwiaty, ani nie śpiewały ptaki, wiał chłodny wiatr PESYMIZMU (tak bowiem nazywał się ten zły starzec). Miłość, dobroć i wielkoduszność zamrożone tym śmiertelnym podmuchem więdły i wysychały. Wszystko to nie podobało się Panu Bogu, postanowił więc w jakiś sposób temu zaradzić. Dobry Bóg zawołał dziecko i powiedział: – Pójdź i ucałuj tego biednego staruszka. Dziecko objęło swymi delikatnymi, pulchnymi rączkami szyję starca i wycisnęło wilgotny, głośny pocałunek na jego pomarszczonej twarzy. Wówczas staruszek po raz pierwszy w życiu zdumiał się. Jego podejrzliwe oczy nagle zabłysły. Jeszcze nigdy w życiu nikt go nie pocałował. W ten sposób otworzyły mu się oczy na świat, a potem umarł, uśmiechając się.
Tak właśnie działa miłość Pana Boga do każdego z nas. Bardzo często ukrywamy się za maską kogoś, kim tak naprawdę nie jesteśmy, ale Pan Bóg doskonale wie, że nasze serca są zdolne do kochania i odpowiadania dobrocią na dobroć. Jednak każdemu z nas może towarzyszyć pokusa, którą bardzo mocno zganił Jezus Chrystus u świętego Piotra. Widzimy, że zachowuje się on tak, jakby chciał zwodzić Jezusa, aby to Jezus realizował jego plany. A to nie tak ma wyglądać. Piotr chciałby być z Jezusem, ale bez konieczności skonfrontowania się z krzyżem. To jest problem wielu z nas, bowiem często chcielibyśmy naszą wiarę tworzyć według jakichś własnych wyobrażeń, bez ofiary, poświęcenia, rzeczywistej odpowiedzialności.
My w swoim życiu mamy iść za Jezusem Chrystusem, a nie wybiegać przed Niego i nakazywać, aby szedł drogą, którą to my Mu wytyczymy. Nie można stanąć przy Jezusie Chrystusie Zmartwychwstałym, jeśli wcześniej nie będzie się pod Jego krzyżem. Nie można być uczniem Chrystusa, mówiąc o tym. Bycie uczniem to świadczenie życiem oraz wypełnianiem dobrych czynów, które rodzą się z wiary. Dzisiaj ważne jest, abyśmy umieli dobrze odpowiedzieć na pytanie: kim dla mnie jest Jezus Chrystus? I abyśmy umieli iść za Nim, a nie kazali Mu iść za nami.
Kiedy popatrzmy na nasze czyny, posłuchamy wypowiadanych przez nas słów. Pozwoli nam to odpowiedzieć na pytanie Jezusa skierowane do każdego z nas: Kim Ja jestem dla Ciebie?
wAkcji24.pl | Opinie | ks. Jakub Klimontowski | 14.09.2024