Internet powstał z myślą o ludziach, ale jego przyszłość internetu może już teraz należeć do maszyn. Według dziennikarza BBC Thomasa Germaina w artykule „Is Google about to destroy the web?”, wkraczamy w epokę, w której to sztuczna inteligencja – a nie użytkownicy – przegląda i ocenia zawartość sieci. Czy to oznacza kres swobodnej eksploracji internetu i początek ery zmonopolizowanych informacji, gdzie algorytm decyduje, co powinniśmy wiedzieć, a co lepiej pominąć? Przyjrzyjmy się tej wizji bliżej.
Przyszłość internetu należy do maszyn? Co z katolickimi portalami?
Nowy paradygmat: AI Mode
Internet, jaki znamy, opiera się na tzw. „umowie”: witryny udostępniają treści wyszukiwarkom, a Google – w zamian – kieruje do nich użytkowników, którzy generują przychody przez reklamy i zakupy. To fundament cyfrowej ekonomii: 68 % aktywności zaczyna się od wyszukiwarek, a 90 % wyszukiwań to Google.
Thomas Germain opisuje „AI Mode” od Google jako rewolucję. To nie tylko AI-generated summary nad tradycyjnymi linkami – to pełne doświadczenie podobne do czata opartego na Gemini 2.0, z tekstem, zdjęciami i wykresami. To nie jest standardowy podsuwacz – to zastępuje klasyczne wyniki. Jak pisze Germain, może to oznaczać koniec ery klikania i początek epoki, gdzie to sztuczna inteligencja „przegląda internet” za nas.

Krzysztof Kotowicz: Święty, który przestrzegał przed halucynacjami świata
Przyszłość internetu należy do maszyn? Co z katolickimi portalami?
Kryzys wydawców i ryzyko depopulacji internetu
Już AI Overviews – poprzednik AI Mode – obniżył liczbę kliknięć o 30–70 %, według różnych analiz. Natomiast w AI Mode branża ostrzega o możliwym spadku ruchu o 50 % .
Miliardy wejść z Google generują przychody. Jak zauważa Germain, gdy te wejścia się skończą – skończy się model biznesowy oparty na reklamach. Matthew Prince (Cloudflare) przypomina: „roboty nie klikają w reklamy”. Bez przekierowania użytkowników do stron źródłowych – wydawcy stracą główne źródło dochodów.
Eksperci cytowani przez BBC ostrzegają, że AI Mode może zniechęcić wydawców do tworzenia treści. W efekcie internet może stopniowo „pustoszeć” – będą dominować strony korporacyjne, a niszowe, lokalne i niezależne odejdą w zapomnienie.
– To wizja pesymistyczna – mówi Estera Szymanowska z Agencji Informacyjnej. – Na pewno giganci internetu portale typu Onet, Gazeta.pl czy WP odczują bardzo mocno spadek obecności ludzi w internecie. Portale masowe żyją z masowego czytelnika, który trochę goni za sensacją z jednej strony. AI nie da się złapać na chwytliwe nagłówki a informacje zweryfikuje w kilku miejscach. Model w którym media internetowe żyją z tego, że mają miliony odsłon dziennie odchodzi do przeszłości. Ale czy to źle? Portale „masowe” wiele razy pokazały z najgorszej strony wykorzystując swoją siłę do promocji politycznej i ideowej, a nawet posuwając się do dezinformacji czy niszczenia reputacji osób publicznych. Nie będziemy za nimi płakać – uważa Szymanowska.
Przyszłość internetu należy do maszyn? Co z katolickimi portalami?
Teoria Martwego Internetu
Pojawiają się teorie, że internet od dawna „umarł” – zastąpiony przez boty i automaty generujące posty, komentarze, recenzje i profile społeczne. Teza zakłada, że od 2016–2017 sieć w znacznym stopniu opiera się na treściach AI, a prawdziwi użytkownicy są tylko biernymi odbiorcami,
Semcore – firma marketingowa – podkreśla, że mimo zmian SEO wciąż żyje. Ich badanie z udziałem ponad 100 ekspertów wykazało wzrost ruchu o 2,9 mln użytkowników i zwrot z inwestycji wart setki tysięcy dolarów Zmiana to rzeczywistość, nie zagłada.
Thomas Germain powołuje się na wypowiedź redaktora Wired: internet „umarł” już podczas narodzin smartfonów i mediów społecznościowych, ale przetrwał, ewoluując. AI Mode to kolejna faza – nie koniec internetu.
Szef DeepMind przewiduje, że wydawcy zaczną dostarczać treści głównie AI, bez layoutu i formatu dla ludzi. Z punktu widzenia AI to wystarczy, by zasilić modele . Eksperci ostrzegają przed zubożeniem internetu – mniej głosów, mniej perspektyw. Zastąpienie różnorodnych treści zunifikowaną odpowiedzią AI może skutkować „cichą cenzurą” i kontrolą narracji.
– Perspektywa wielkich masowych portali jest inna – przypomina Estera Szymanowska. – Opowieści o cenzurze to daleko idąca przesada. Z cenzurą w internecie mamy do czynienia od dawna. Monopol jednej wyszukiwarki to cenzura sama w sobie – jeśli niszowa, specjalistyczna strona informacyjna wyświetla na dwudziestym, albo trzydziestym miejscu, to jest de facto ocenzurowana przez Google. Każdy może ją znaleźć, ale przecież Google sugeruje, że nie warto. Jeśli na rynku będzie więcej modeli AI, to sama konkurencja między nimi ogranicza ryzyko cenzury. Sytuacja może się poprawić, zwłaszcza jeśli będą powstawały kolejne AI uzwględniające inne modele biznesowe niż Google, a może wręcz działające non-profit – uważa Szymanowska.

Powrót mleka: Jak tradycyjne mleko krowie odzyskuje pozycję w USA
Przyszłość internetu należy do maszyn? Co z katolickimi portalami?
AI płacą za treści, ale nie każdy się nasyci

Konserwatyzm nie jest zacofaniem: Trump, kryptowaluty i rezerwa strategiczna USA
Przyszłość internetu należy do maszyn? Co z katolickimi portalami?
Kościół musi dotrzeć do człowieka także przez sztuczną inteligencję. Media katolickie są jeszcze ważniejsze dzisiaj, ale muszą się zmienić
Zainteresowania ludzi nie znikną – komentuje Estera Szymanowska. – Kto szuka w internecie treści reiligijnych dzisiaj, będzie szukał ich również jutro. Dlatego portale katolickie mają swoje miejsce w sieci. Natomiast nie mogą liczyć na klikanie w reklamy, które przyniesie wydawcom środki na ich prowadzenie. Najkrócej mówiąc: Kościół musi mieć świadomośc jak ważne są media katolickie w dobie AI. To własnie dzięki AI mogą docierać one do szerszej odbiorcy niż tego, który sam z siebie zagląda dzisiaj na portale związane z Kościołem.
Nasycenie internetu poglądaami chrześcijańskimi stanie się w przyszłości DNA wielu modeli AI. To już dowiedzione – modele sztucznej inteligencji reagują na treści, którymi się ich „karmi”. Możemy więc w znacznie większym stopniu wpłynąc na nie niż na algorytmy Googla, które są skrajnie lewicowe. Do tego trzeba jedna wyjść poza tzw. „kruchtę” – media katolickie muszą przekazywać prawdę nie tylko o życiu Kościoła, ale o świecie w którym Kościół funkcjonuje. To oznacza, że trzeba być może jeszcze raz przemyśleć ich finansowanie i organizację. Jedno jest pewne – Kościoł musi dotrzeć do człowieka także poprzez sztuczną inteligencję – mówi Szymanowska.
wAkcji24.pl | Ekonomia | MOK | komentarz: Estera Szymanowska, Agencja Informacyjna | źrodło: Polski Instytut Ekonomiczny | Fot. Alex P | 29.06.2025