Dog parenting – termin opisujący rodzicielską troskę nad psami – to zjawisko, które w ostatnich latach wyrasta na jeden z najbardziej niepokojących trendów społecznych w krajach wysokorozwiniętych. Łączy się ono z rosnącym poczuciem samotności, zmianami demograficznymi i przesunięciem priorytetów życiowych młodszych pokoleń. W efekcie coraz częściej obserwujemy, że to właśnie pies, a nie dziecko, staje się centrum domowego życia i emocjonalnym partnerem człowieka.
Dog parenting – fałszywa relacja człowiek–zwierzę. "Macie po trzy smycze zamiast trójki dzieci"
Samotność i społeczne zmiany napędzające dog parenting
Spadek dzietności poniżej poziomu zastępowalności pokoleń to problem, z którym zmaga się znaczna część Europy. Kiedyś głównymi filarami rodziny były relacje międzyludzkie oparte na tradycyjnym modelu 2 + 2, dziś coraz częściej zastępują je więzi ze zwierzętami domowymi. Dog parenting wpisuje się w tę rzeczywistość, oferując możliwość zaspokojenia potrzeb opiekuńczych bez rezygnacji z indywidualnych planów zawodowych czy finansowych.
– W naszym badaniu sformułowaliśmy tezę, że posiadanie psów i rodzicielska opieka nad psami (ang. dog parenting) jest konsekwencją, a nie przyczyną spadku liczby urodzeń dzieci. Coraz więcej osób, które mogłyby mieć dzieci, nie chcą się na nie decydować z wielu racjonalnych powodów, które nie mają nic wspólnego ze zwierzętami domowymi. W tym kontekście posiadanie psa może stanowić możliwość tworzenia rodziny i przejawiania zachowań rodzicielskich na własnych warunkach bez narażania swoich podstawowych wartości – wskazuje w rozmowie z agencją Newseria Laura Gillet, doktorantka Wydziału Etologii na Uniwersytecie ELTE w Budapeszcie.


Polki pracują za dużo i za zbyt małe pieniądze [ANALIZA I KOMENTARZE]
Dog parenting – fałszywa relacja człowiek–zwierzę. "Macie po trzy smycze zamiast trójki dzieci"
Czy psy naprawdę zastępują dzieci? Wnioski z badań
Publikacja w European Psychologist podsumowuje dwie dekady interdyscyplinarnych badań na styku etologii, psychologii i socjologii. Naukowcy przeanalizowali literaturę, by odpowiedzieć na pytanie, czy ludzie wybierają psy zamiast potomstwa, i wskazali, że decyzja o nieposiadaniu dzieci wynika głównie z czynników ekonomicznych, kulturowych i osobistych, a nie z samej obecności zwierzęcia w domu.
– Szeroko zakrojone badania poświęcone rodzicielskiej opiece nad zwierzętami domowymi rozpoczęły się około 20 lat temu z udziałem naukowców z dziedzin takich jak etologia, psychologia i socjologia. Obecnie jednak rodzicielska opieka nad zwierzętami i humanizacja zwierząt, czyli odnoszenie się do nich jak do ludzi i uważanie za członków rodziny, stały się tematami szczególnie aktualnymi w społeczeństwie – mówi Laura Gillet.

Mniej dzieci to mniej pieniędzy i praca do późnej starości. Eksperci McKinsey ostrzegają przed konsekwencjami spadku urodzeń
Dog parenting – fałszywa relacja człowiek–zwierzę. "Macie po trzy smycze zamiast trójki dzieci"
Wygląd i komunikacja psów a instynkt opiekuńczy
Jednym z kluczy do zrozumienia dog parentingu jest biologia. Psy, zwłaszcza rasy o „dziecięcych” proporcjach (okrągły pysk, duże oczy), potrafią aktywować w mózgu ludzi te same obwody, które odpowiadają za opiekę nad niemowlętami. Równocześnie są mistrzami w odczytywaniu sygnałów społecznych, co sprzyja silnemu przywiązaniu.
– Po pierwsze, są one wyjątkowo dobrze przystosowane do otoczenia społecznego człowieka i mogą wykazywać zachowania komunikacyjne, które przypominają zachowania niemowląt. Niektóre rasy mają pewne cechy przypominające dziecięce, takie jak okrągły pyszczek, mały nos i duże oczy. Mogą one wywoływać u nas zachowania związane z opieką, ponieważ ludzie są gatunkiem, który realizuje kooperatywny model współżycia. Oznacza to, że rozwinęliśmy opiekę nad młodymi osobnikami w społeczności, bez względu na powiązania genetyczne. Możliwe, że obecnie niektóre osoby, świadomie lub nieświadomie, przenoszą ten instynkt opiekuńczy na psy i inne zależne od nas zwierzęta towarzyszące – wyjaśnia badaczka z Uniwersytetu ELTE w Budapeszcie.

Wiceprezydent USA JD Vance: Życie nienarodzone zasługuje na ochronę [TYLKO U NAS CAŁE PRZEMÓWIENIE]
Dog parenting – fałszywa relacja człowiek–zwierzę. "Macie po trzy smycze zamiast trójki dzieci"
Portret opiekuna i zróżnicowane motywacje dog parentingu
Nie istnieje jeden model opiekuna psa. Badania wskazują, że właściciele są niezwykle różnorodni pod względem motywacji i sposobu budowania więzi. Dla jednych pies to „dziecko na próbę”, dla innych towarzysz wolny od wyzwań związanych z rodzicielstwem człowieka. Co ciekawe, część rodzin łączy obie role, wychowując jednocześnie psa i dzieci.
– Poprzednie badania wskazują, że zarówno właściciele bezdzietni, jak i mający dzieci w jednakowym stopniu wykazują zachowania opiekuńcze wobec psów, ale sposób ich wyrażania różni się między tymi grupami. W porównaniu do właścicieli mających dzieci bezdzietni wykazywali więcej zachowań emocjonalnych wobec psów, takich jak całowanie czy przytulanie. Należy również wziąć pod uwagę wiek dzieci. W przypadku rodziców osób dorosłych pies może pełnić rolę zastępującą małe dziecko – tłumaczy Laura Gillet.

Zwierzęta domowe kontra zdrowy rozsądek – czy rynek karmy odzwierciedla kondycję społeczeństwa?
Dog parenting – fałszywa relacja człowiek–zwierzę. "Macie po trzy smycze zamiast trójki dzieci"
Kulturowe i religijne uwarunkowania relacji z psami
Kontekst kulturowo-religijny mocno definiuje granice dog parentingu. W tradycyjnie katolickiej Polsce pies w rodzinie często bywa jeszcze „najlepszym przyjacielem człowieka”, lecz w krajach, w których religie przypisują jednakową wartość wszystkim stworzeniom, jest traktowany jeszcze bardziej na równi z członkiem rodziny.
– Na przykład kilka badań sugeruje, że kontekst religijny w danym społeczeństwie odgrywa istotną rolę. Tradycyjne religie przypisują większą wartość życiu ludzkiemu, a inne uznają wszystkie stworzenia za równe. Może to mieć wpływ na praktyki związane z opieką nad psami i na role przypisywane psom w danym społeczeństwie – mówi badaczka z Uniwersytetu ELTE.
Lockdowny, izolacja i zdalna praca nasiliły epidemię samotności. Pies okazał się remedium na brak kontaktów społecznych, stając się powiernikiem emocji i towarzyszem codziennych spacerów, które dawały namiastkę normalności.
– Od czasu pandemii COVID-19 mamy do czynienia z niespotykaną skalą samotności i odizolowania. W tym kontekście nawiązywanie silnych więzi z towarzyszącym nam psem może być strategią radzenia sobie z brakiem satysfakcjonujących relacji z ludźmi. Inaczej mówiąc, problem polega nie na tym, że coraz większą wartość emocjonalną przypisujemy zwierzętom towarzyszącym, ale że współczesne społeczeństwa nie zapewniają wystarczająco silnych systemów wsparcia społecznego – podkreśla ekspertka.

Krzysztof Kotowicz: Nie ma alternatywy!
Dog parenting – fałszywa relacja człowiek–zwierzę. "Macie po trzy smycze zamiast trójki dzieci"
Kulturowe i religijne uwarunkowania relacji z psami
Choć dog parenting niesie właścicielom liczne korzyści emocjonalne, rodzi też dylematy etyczne. Infantylizacja może prowadzić do nadopiekuńczości, która szkodzi samemu zwierzęciu, a moda na „urocze” rasy – do nieetycznych praktyk hodowlanych i problemów zdrowotnych psów brachycefalicznych.
– W naszym badaniu szczególnie zwracamy uwagę na ryzyko antropomorfizmu, czyli przypisywania psom czy innym zwierzętom ludzkich cech i stanów emocjonalnych, co może wypaczać naszą interpretację ich zachowań i sposób reakcji na nie. Niektóre praktyki opiekuńcze mogą również na dłuższą metę stać się problematyczne dla samych psów, na przykład przekarmianie, nakładanie niepotrzebnych ubrań, zbyt częste noszenie psa na rękach czy wożenie go w wózku, co ogranicza ilość ruchu – wskazuje Laura Gillet. – Wybieranie i preferowanie psów, które przypominają małe dzieci, również wzbudza obawy natury etycznej, ponieważ niektóre rasy o cechach zbliżonych do dziecięcych, na przykład małe psy z płaskimi pyszczkami, są narażone na problemy zdrowotne. Większe zapotrzebowanie na te modne rasy czasami prowadzi do nieetycznych praktyk hodowlanych.
(źródło: Newseria)
Statystyki potwierdzają skalę zjawiska: według FEDIAF w 2022 roku aż 49 proc. polskich gospodarstw domowych posiadało co najmniej jednego psa. To drugi najwyższy wynik w Europie, ustępujący jedynie Węgrom i wyprzedzający Rumunię (45 proc.) oraz Czechy (42 proc.). Średnia dla badanych krajów wyniosła 25 proc. W całej Europie 166 mln gospodarstw (połowa wszystkich) utrzymuje zwierzęta domowe, których łączna liczba przekracza 350 mln, w tym 106 mln psów i 129 mln kotów. Dane te dowodzą, że rynek zoologiczny ma przed sobą długoterminowy potencjał wzrostu, a dog parenting pozostanie ważnym elementem debaty o relacjach człowiek–zwierzę.

John Burn-Murdoch: Martwimy się o dzietność, a problemem jest globalna samotność [ANALIZA]
Dog parenting – fałszywa relacja człowiek–zwierzę. "Macie po trzy smycze zamiast trójki dzieci"
Komentarz Redakcyjny: Centra duszpasterstwa powinny być miejscem, gdzie człowiek (z psem czy bez) może odkryć, że jego potargane życie wciąż mieści się w Bożym planie.
Niby nie ma w tym nic złego, że buldożek francuski stał się “synkiem” z Instagrama – skoro w niedzielę do kościoła już nie chodzimy, przynajmniej ktoś patrzy na nas wielkimi, pełnymi adoracji oczami. Problem w tym, że psia miłość działa jak słodka przekąska: natychmiast poprawia nastrój, ale głodu serca – głodu bycia zauważonym, wysłuchanym, kochanym przez drugiego człowieka – nie zaspokoi. Tę próżnię dusza wyczuwa szybciej, niż zdążymy włączyć kolejny filmik z “mopsikiem w piżamce”.
Kościół nie może się na to obrażać ani poprzestać na moralizowaniu, że “to przez egoizm i konsumpcjonizm macie po trzy smycze zamiast trójki dzieci”. Skoro aż połowa polskich domów ma psa, to znaczy, że w połowie tych domów mieszka też pragnienie więzi. Wypadałoby zapytać, dlaczego częściej chodzimy z labkiem do groomera niż z samiutkim sercem do parafialnego konfesjonału – i czy przypadkiem nie dlatego, że w tym drugim miejscu nikt nie pyta, czy mamy z kim iść na ślub, kto nas wyrzucił z grupy na WhatsAppie, albo czy “wypada” przyznać się do depresji.
Może więc pora, by “centra duszpasterstwa” znów stały się po prostu miejscem, gdzie człowiek (z psem czy bez) może usiąść przy stole, posłuchać życzliwego słowa i odkryć, że jego nieraz potargane życie wciąż mieści się w Bożym planie. Św. Franciszek błogosławił zwierzęta nie po to, żeby zastąpiły ludzi, lecz by przypominały, że całe stworzenie śpiewa o Miłości – a najpiękniej brzmi to, gdy śpiewamy razem.
Innymi słowy: jeśli nie chcemy, by nasze miasta zamieniły się w psi park z przybudówką do pracy zdalnej, potrzebujemy wspólnot, które potrafią otworzyć drzwi szerzej niż jakiekolwiek automatyczne smyczki. Bo samotność, w przeciwieństwie do labradora, nie merda ogonem – gryzie. A Kościół, jeśli naprawdę wierzy w Chrystusa–Dobrego Pasterza, musi wyjść po tych, którzy gubią się dziś nie na łąkach, lecz w apartamentach pełnych czułych, lecz milczących czworonogów.
Judyta Światłowska

Kryzys dzietności w Polsce. Czy „psiecko” zastąpi dziecko? [ANALIZA I KOMENTARZ]
wAkcji24.pl | Ekonomia | MOK źrodło: Polski Instytut Ekonomiczny| Komentarz: Andrzej Wierny | Fot. Ideogram | 17.03.2025