Relacja Kościoła katolickiego z polityką od wieków budziła liczne dyskusje i kontrowersje. Przez całe stulecia Kościół miał znaczący wpływ na kształtowanie struktur państwowych i odgrywał istotną rolę w życiu politycznym wielu krajów. W Polsce historia zaangażowania Kościoła w życie polityczne sięga początków Państwa Polskiego, a następnie utrwaliła się w epoce nowożytnej i II Rzeczypospolitej, gdy duchowni w szczególny sposób współtworzyli przestrzeń publiczną.
Kościół a polityka
Kościół a polityka. Nauczanie Kościoła na temat polityki
Kościół katolicki, opierając się na nauczaniu Jezusa Chrystusa, uznaje autonomię sfery politycznej, jednocześnie podkreślając swoją misję głoszenia Ewangelii i troski o moralny wymiar życia społecznego. W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy: „Kościół […] nie utożsamia się w żadnym wypadku z wspólnotą polityczną ani z żadnym systemem politycznym” (KKK 2245).
Papież Franciszek w adhortacji apostolskiej „Evangelii Gaudium” zaznacza: „Kościół nie może i nie powinien pozostawać na marginesie w walce o sprawiedliwość” (EG 183). Jednakże podkreśla, że jego zaangażowanie nie powinno przybierać formy bezpośredniego uczestnictwa w polityce partyjnej, lecz polegać na promowaniu wartości ewangelicznych w życiu społecznym.
Kodeks Prawa Kanonicznego jasno określa zasady dotyczące udziału duchownych w polityce. Kanon 287 §2 stwierdza: „Duchowni powinni unikać czynnego uczestnictwa w partiach politycznych oraz w kierowaniu związkami zawodowymi, chyba że […] wymaga tego obrona praw Kościoła lub rozwój dobra wspólnego”
W praktyce oznacza to, że duchowni nie powinni angażować się w działalność partyjną ani pełnić funkcji publicznych związanych z wykonywaniem władzy świeckiej. Ich rola polega na formowaniu sumień wiernych oraz wskazywaniu na moralne aspekty decyzji politycznych.
Czym jest strategia salami? Jak jest stosowana wobec Kościoła Katolickiego w Polsce? [ANALIZA]
Kościół a polityka
Kościół a polityka. Rola świeckich w życiu politycznym
Wierni świeccy, jako obywatele, mają prawo i obowiązek angażować się w życie polityczne, kierując się wartościami chrześcijańskimi. Sobór Watykański II w konstytucji „Gaudium et Spes” podkreśla: „Niech świeccy starają się, by w ich działalności społecznej, gospodarczej i politycznej promieniował duch Ewangelii” (GS 43).
Arcybiskup Stanisław Gądecki w dokumencie dotyczącym udziału katolików w życiu politycznym zaznacza: „Po Soborze Watykańskim II Kościół nie definiuje obowiązującej 'polityki katolickiej’, ale wzywa katolików, aby prowadzili politykę 'po katolicku’, tj. w zgodzie z sumieniem i kryteriami zawartymi w społecznym nauczaniu Kościoła”.
W obliczu współczesnych wyzwań, takich jak kryzys migracyjny, zmiany klimatyczne czy kwestie bioetyczne, Kościół stara się zabierać głos, wskazując na moralne i etyczne aspekty tych problemów. Papież Franciszek w encyklice „Laudato si'” apeluje o odpowiedzialność za środowisko naturalne, łącząc troskę o planetę z kwestiami społecznymi i ekonomicznymi.
Jednocześnie Kościół unika bezpośredniego popierania konkretnych partii politycznych czy kandydatów, pozostawiając wiernym wolność wyboru zgodnie z ich sumieniem. W Polsce, przed wyborami, Konferencja Episkopatu Polski często wydaje komunikaty przypominające o obowiązku udziału w głosowaniu oraz o konieczności kierowania się wartościami chrześcijańskimi przy podejmowaniu decyzji wyborczych.
Zakazana modlitwa w Wielkiej Brytanii: „strefy ochronne” to nowy atak na wolność religijną
Kościół a polityka
Kościół a polityka. Czy wycofanie to dobry pomysł?
Kościół katolicki, szanując autonomię sfery politycznej, nie rezygnuje z misji głoszenia Ewangelii i promowania wartości moralnych w życiu społecznym. Duchowni powinni unikać bezpośredniego zaangażowania politycznego, koncentrując się na formowaniu sumień wiernych. Świeccy natomiast są wezwani do aktywnego udziału w życiu politycznym, kierując się nauczaniem Kościoła i wartościami chrześcijańskimi. W ten sposób Kościół stara się zachować równowagę między zaangażowaniem a neutralnością, dążąc do budowania społeczeństwa opartego na zasadach sprawiedliwości, miłości i pokoju.
Sfera polityki i wiary musi się przenikać, a to oznacza, że „neutralność” Kościoła w praktyce oznacza jego wycofanie i oddanie pola do dowolnej intepretacji Ewangelii świeckim zaangażowanym w życie polityczne. To postawa mocno idealistyczna. Wystarczy rzut oka na polską politykę, żeby zorientować się, że osoby deklarujące publicznie katolicyzm mogą mocno przeciwstawiać się nauczania Kościoła w swojej działalności. Być może ów dystans Kościoła od życia politycznego jest dla nich szczególnie wygodny, ponieważ pozostawia im pełną swobodę działania.
W ponadtysiącletniej historii Polski odsuwanie Kościoła od spraw publicznych (czyli politycznych) nie jest utrwaloną normą. Wręcz przeciwnie – samo powstanie Państwa Polskiego jest splecione z chrystianizacją. Kościół miał zawsze znaczący wpływ na władców Polski i warstwę rządzącą – szlachtę w czasach I Rzeczypospolitej. Wydawałoby się, że unowocześnienie państwa w okresie Oświecenia, będzie oznaczało właśnie odsuwanie Kościoła od wpływu na państwo. Tymczasem Konstytucja 3 Maja z 1791 r., z której Polacy są tak dumni, właśnie formalizowała wpływ Kościoła Katolickiego na Państwo Polskie. Ten dokument, uznawany za jedną z pierwszych nowoczesnych konstytucji w Europie, zawierał przepisy dotyczące miejsca religii katolickiej w państwie. I było to miejsce ze wszech miar uprzywilejowane.
Konstytucja 3 Maja głosiła katolicyzm jako „religię panującą”, jednocześnie zapewniając pełną tolerancję innym wyznaniom, podkreślając pokojowe współistnienie różnych religii w Rzeczypospolitej. Dla Kościoła było to wyrazem jego szczególnego znaczenia, a zarazem gotowości do współpracy z państwem na rzecz dobra wspólnego. Biskupi, jako członkowie Senatu, mieli prawo głosu w sprawach politycznych, co było potwierdzeniem ich roli jako duchowych i moralnych przewodników narodu, a Prymas Polski miał szczególną pozycję w rządzie, w randzie, którą moglibyśmy porównywać do współczesnego wicepremiera – więcej
Konstytucja 3 Maja a Kościół. 'Postępowa’ Rzeczypospolita czy państwo wyznaniowe? [TYLKO U NAS]
Kościół a polityka
Kościół a polityka. Blisko jeszcze przed II wojną światową
Po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku, w II Rzeczypospolitej również widoczna była obecność duchownych na arenie politycznej. W okresie międzywojennym Kościół katolicki miał silny wpływ na kształtowanie polityki państwa, co wynikało z ogromnego zaufania społecznego do duchowieństwa. Niektórzy duchowni pełnili mandaty poselskie w polskim parlamencie, gdzie reprezentowali interesy Kościoła oraz wspólnot katolickich. Przykładem był ks. Kazimierz Lutosławski, który jako poseł brał udział w pracach parlamentarnych, szczególnie dotyczących kwestii społecznych i edukacyjnych, co przyczyniło się do umocnienia obecności wartości chrześcijańskich w polityce II RP.
Francja: Konflikt i rozdział Kościoła od państwa
Całkowicie inną drogą poszła Francja, gdzie relacje między Kościołem a państwem były burzliwe. Po rewolucji francuskiej w 1789 roku Kościół utracił swoje wpływy polityczne i majątkowe, a w 1905 roku przyjęto ustawę o rozdziale Kościoła od państwa, która zerwała tradycyjny związek religii z życiem publicznym. Mimo że Kościół we Francji pozbawiony został bezpośredniego wpływu na politykę, duchowni nadal angażowali się w życie społeczne i moralne, zachowując swój głos w sprawach etycznych. To stanowisko do dziś stanowi punkt odniesienia dla relacji Kościoła i państwa w wielu krajach, gdzie dąży się do rozdziału, ale nie do całkowitego wyeliminowania wpływu wartości chrześcijańskich z życia społecznego. Czy nam się to podoba czy nie, model francuski jest dzisiaj naśladowany w Polsce.
Dla samej Francji nie okazało się to jednak dobre rozwiązanie: Kościół francuski przeżywa od dekad kryzys, a Francuzi niechętnie i rzadko uczestniczą w życiu religijnym, w przeciwieństwie do migrantów z krajów muzułmańskich.
Abp. Marek Jędraszewski: Państwo, które legalizuje związki partnerskie, uchybia obowiązkowi ochrony małżeństwa jako dobra wspólnego [TYLKO U NAS]
Kościół a polityka
Kościół a polityka. Czy potrafimy zrobić krok w tył?
Współcześnie – tak jak zostało to już wspomniane na początku – duchowni mają formalny zakaz kandydowania do parlamentu czy nawet samorządu. – Przyzwyczailiśmy się do myśli, że osoby duchwone są wykluczone z tej sfery życia publicznego, co przecież samo w sobie nie jest zgodne z duchem demokracji – uważa Andrzej Wierny. – W parlamencie powinni znajdować się przedstawiciele różnych zawodów i grup społecznych – i choćby z tego względu ksiądz nie powinien tam zjawiać się tylko przy okazji świąt religijnych. Tym, że wciąż, znacząca liczna polityków deklaruje swoje silne związki z katolicyzmem, nawet jeśli to w wielu przypadkach nie jest do końca szczera deklaracja – stwierdza Wierny.
Oczywiście trudno nam byłoby zaakcpetować dzisiaj duchownych (tak księży jak i zakonnice) w szeregach konkretnych partii politycznych. Trudno byłoby także w prakcie funkcjonować osobom duchownym w tego rodzaju strukturach zarządzanych przez osoby świeckie ukierunkowanych przecież na zdobycie i utrzymanie władzy. Obecna ordynacja wyborcza oferuje rozwiązanie tego problemu, choć jest bardzo wątpliwe, by tworzoną ją z myślach o ludziach Kościoła. Polski parlament jest nadal dwuizbowy, co nie ma żadnego uzasadnienia w obecnej praktyce politycznej, jest jednak wynikiem wielowiekowej tradycji.
To własnie Izba Wyższa, Senat, był miejscem w którym zasiadali duchowni (biskupi). Senat, określany dzisiaj jako Izba Refleksji pełni dzisiaj rolę Sejmu-bis, z nieco ograniczonymi uprawnieniami. Ale jednocześnie Sent jest wybierany w okręgach jednomandatowych, gdzie jest możliwie kandydatów niezależnych. Obecność w Senacie duchownych byłaby więc możliwa bez włączania ich na listy partyjne, a udział w pracach Senatu rzeczywiście podniósłby poziom i jakość prac tej Izby, mającej przecież prawo weta wobec projektów ustaw przychodzących z Sejmu, uważa Andrzej Wierny.
Według publicysty obecność duchownych w Senacie sprawiłaby, że jałowe stałyby się dyskusje polityków, czy np. można być katolikiem i głosować za liberalizacją aborcji. – Osoby duchowne w parlamencie swoimi wystąpieniami i głosowaniami mogłyby bezpośrednio kierować politykę na drogę katolickiej nauki społecznej, a politycy niby-katolicy nie mogliby udawać, że nie słyszą ich głosu – mówi Andrzej Wierny. – Oczywiście oznaczałoby to bezpośrednią konfrontację z politykami lewicowymi. Jednak właśnie debata tego rodzaju służyłaby demokracji, jako systemowi politycznemu w którym należy przekonywać do swoich wartości. Można jednak mieć nadzieję, że sama obecność osób duchownych w Senacie mogłaby poprawić kulturę polityczną naszego parlamentu – komentuje Wierny.
Edukacja seksualna zamiast katechezy. Rewolucja idzie po polskich uczniów [ANALIZA, KOMENTARZ]
Kościół a polityka
Kościół a polityka. Parytet dla osób duchownych (obu płci)?
Obecność duchownych w parlamencie miałaby jeszcze jeden istotny walor: podniesienie poziomu merytorycznego. Duchowni w Polsce przez całe wieki stanowili elitę intelektualną i nie inaczej jest dzisiaj. Znakomita większość duchownych to osoby doskonale wykształcone, ze stopniami naukowymi, często o podwójnej specjalizacji, poza teologią. Tymczasem poziom obecnej debaty parlamentarnej pozostawia naprawdę wiele do życzenia, podobnie jak wiedza parlamentarzystów, którzy często posiadają jedynie kompetencje do autopromocji.
Rzecz jasna dzisiaj powrót duchownych do polskiego parlamentu brzmi abstrakcyjnie i zapewne nie znalazłby szerszego poparcia nawet w samym Kościele instytucjonalnym. Jednak to właśnie demokracja nakłada na Kościół obowiązek uczestniczenia w debacie publicznej. W dawnych wiekach wystarczyło przekonanie władcy, że jakiś projekt czy działanie jest błędem z punktu widzenia wiary. Dzisiaj – kiedy pośrednio każdy obywatel wpływa na władzę – zaangażowanie Kościoła w sprawy społeczne musi być wielokrotnie większe. Wypychanie Kościoła poza politykę otwiera tylko przestrzeń do manipulacji i oszustwa.
Jednocześnie warto pamiętać, że model demokracji ulega przekształceniom. Unia Europejska dąży m. in. do funkcjonowania parytetów płci, czyli zagwarantowania (w domyśle) połowy miejsc w parlamencie dla kobiet. Parytety płci wynikają z założenia, że udział kobiet w życiu społecznym jest wartością wyższą niż proste, większościowe mechanizmy głosowania w których wyborcy preferują mężczyzn.
Dlaczego nie moglibyśmy przyjąć podobnego rozumowania, że udział osób duchownych (nie tylko wyznania katolickiego) nie byłoby dla debaty publicznej i systemu rządów korzystne? – pyta Andrzej Wierny. Argumentem za tym jest nie tylko promowanie tolerancji religijnej i wolności obywatelskiej ale także wszystkie wieki historii Polski, które pokazały, że bliskość Kościoła i Państwa po prostu się sprawdza.