Utrzymanie parafii w Polsce to nie przelewki – ani finansowo, ani logistycznie. System finansowania opiera się głównie na… dobrym sercu wiernych. Około 80% budżetu pochodzi z tacy, intencji mszalnych i kolędy. Czyli: bez wiernych nie ma wiary, a już na pewno nie ma ogrzewania.
IIe kosztuje parafia? Czyli Kościół w liczbach, a nie w kazaniach
Przykład z małego miasta
Parafia św. Stanisława w Żorach pokazuje, że z budżetu wynoszącego 547 tysięcy złotych w 2020 roku, aż 355 tysięcy złotych (51 procent) przeznaczono na utrzymanie kościoła i probostwa W tej kwocie mieszczą się rachunki za ogrzewanie, prąd, wodę i gaz, a także koszty osobowe związane z zatrudnieniem czterech osób: kościelnego, organisty, gospodyni i kancelistki. Czyli jak mała firma – tylko zamiast korporacyjnych szkoleń mamy spowiedź i modlitwę różańcową.
Do tego 171 tys. zł na inwestycje: nowy parking, traktorek do odśnieżania i sprzęt do transmisji online – bo w pandemii do Kościoła nie można było wpuszczać wiernych.
Faktura za gaz vs. cud eucharystyczny? Czasem łatwiej o to drugie.

Diecezja Świdnicka: Biskup Marek Mendyk dokonał przeglądu działań ekonomicznych. „Pięć lat odpowiedzialności i służby”
IIe kosztuje parafia? Czyli Kościół w liczbach, a nie w kazaniach
Ogrzewanie kościoła? Tylko dla odważnych
Średnia parafia w centrum Warszawy, z dziesięcioma tysiącami wiernych, operuje na rocznym budżecie 360,5 tysiąca złotych. Z tego 215,5 tys. pochodzi z tacy – czyli jak nie rzucisz choć dziesięciu złotych w niedzielę, to nie narzekaj, że w kościele zimno. Reszta to wpływy z kolędy, zbiórek do puszek i funduszu parafialnego.
Koszty? Wynagrodzenia dla personelu to 85 tysięcy złotych. Ogrzewanie plebanii – 5 tysięcy miesięcznie zimą, czyli 35 tysięcy rocznie. Do tego 60 tysięcy na ogrzewanie kościoła i 14 tysięcy na gaz do podgrzewania wody.
Niech pierwszą świecę adwentową zapali ten, kto nie drży na widok rachunku za gaz. Przykład z archidiecezji krakowskiej: jeszcze niedawno ogrzewanie plebanii kosztowało 12 tys. zł, teraz 30 tys. zł. Parafie płacą dziś za ogrzewanie tyle, że jakby Pan Jezus mnożył opał zamiast chleba, to wszyscy bylibyśmy w luksusie – a do tego są objęte taryfą biznesową – czyli droższą niż na przykład szpital czy biblioteka. W dodatku 23 proc. VAT nie mają prawa odliczyć jak zwykły przedsiębiorca czy instytucja kultury. Nic dziwnego, że proboszcz patrzy na kaloryfer z taką samą grozą, z jaką patrzy na wizytę urzędnika skarbówki.
Niektóre parafie nadal trzymają się starego, dobrego węgla – bo jak mawiał dziadek: „węgiel może brudzi, ale przynajmniej grzeje, a nie piszczy jak licznik gazu”. Tylko, że węgiel też coraz droższy, głównie dzięki Unii Europejskiej.

Kościół katolicki i prawa pracowników. Czy znasz prawdziwą historię? [miesięcznik w-Akcji]
IIe kosztuje parafia? Czyli Kościół w liczbach, a nie w kazaniach
Inflacja w zakrystii – realia z parafialnych sprawozdań
Weźmy przykład z 2021 roku. Parafia zebrała 453 tysiące złotych, wydała 444 tysiące. Bilans dodatni – 9 tysięcy. Proboszcz mógłby za to kupić sobie rower, ale wydał na… co? Oczywiście na remont, bo w Polsce większość obiektów kościelnych to sypiące się zabytki, a ksiądz bez kielni jest jak bez brewiarza. Remonty, remonty, remonty. Jak się skończy w kościele, to się posypie coś na plebanii. A potem odnowa. W dodatku konserwator zabytków oczekuje wysokiej jakości – na materiałach budowlanych nic się nie zaoszczędzi. Pół biedy jeśli państwo się do remontu zabytków dołoży. Gorzej, że coraz częściej dokładać nic nie chce.
Kadra parafialna – bo ksiądz sam nie da rady
Organista, kościelny, gospodyni, pracownik cmentarza – nie, to nie brzmi jak sitcom TVP, tylko jak realna kadra wielu parafii. Wynagrodzenia dla tej czwórki to często ponad 80–200 tysięcy złotych rocznie. I to nie dlatego, że wszyscy chcą się wzbogacić, ale podatki i ZUS-y to potężna, ale ukryta część pensji. Pracownicy jej nie widzą, ale pracodawca – w tym przypadku proboszcz – jak najbardziej. I musi znaleźć na nie środki.
I jeszcze jedno – rosnące koszty życia powodują, że świecki personel parafialny oczekuje podwyżek. Przypomnijmy – skumulowana inflacja od 2020 r. to 50 proc. Czyli aby zarabiać realnie tyle samo co pięć lat temu trzeba podnieść pensję o połowę. A ksiądz nie może po prostu powiedzieć „pomódl się i będzie dobrze”. Musi wyciągnąć kalkulator i zastanowić się jak wiele kosztuje go powołanie.
Kadzidło, wino i gazetki – czyli święte zakupy
Oprócz rachunków i pensji, każda parafia musi inwestować w… sacrum. Wino mszalne, hostie, świece, kadzidło, paramenty liturgiczne, ornaty, kielichy – czyli wszystko, czego nie kupisz w supermarkecie, ale bez czego nie odprawisz mszy świętej. To też kosztuje – kilka – kilkadziesiąt tysięcy rocznie.

Fundusz Kościelny. Kościół okradziony dwa razy
IIe kosztuje parafia? Czyli Kościół w liczbach, a nie w kazaniach
Składki, daniny i obowiązkowe przelewy – czyli Kościół płaci Kościołowi
Proboszcz i wikary płacą podatki państwu – i to niezależnie od tego, czy budżet parafii pozwala im na jakiekolwiek wypłaty. Płacą także ZUS – choć politycy lubią wmawiać Polakom, że duchowni mają same przywileje. Pisaliśmy już o tym w-Akcji. Ale daniny dla państwa to nie wszystko. Każda parafia przekazuje część swoich przychodów na rzecz struktur diecezjalnych – czyli w skrócie: proboszcz przelewa kurii, a potem modli się, żeby prąd znów nie podrożał.
Przykład z warszawskiej parafii: obowiązkowe składki to ponad 108 tysięcy złotych rocznie. Z czego 75 tysięcy to przelew do kurii – czyli „abonament diecezjalny”. Ale to nie koniec: są jeszcze cztery tacy obowiązkowe (seminarium, dom księży emerytów, KUL) – razem 16,5 tysiąca. W każdej diecezji wygląda to trochę inaczej, ale diecezjalne koszty także rosną drastycznie.

Biblia i ekonomia: zysk z sumieniem – starotestamentowa mądrość dla współczesnych rynków
IIe kosztuje parafia? Czyli Kościół w liczbach, a nie w kazaniach
Budżet napięty jak struny w lirze Dawida
Wielu proboszczów przyznaje otwarcie: „niełatwo powiązać koniec z końcem”. Obowiązkowe opłaty zjadają lwią część budżetu, a co zostaje – idzie na prąd, ludzi i wino mszalne (którego – uwaga! – nie wolno kupić na promocji w dyskoncie).
Dlatego część parafii, jak ta w Tyrawie Wołoskiej, łata dziury z dotacji. Remont kościoła? 108 tysięcy złotych. Z czego aż 80 tysięcy pochodziło z urzędów – a reszta to wkład własny. Czyli zanim ksiądz zawoła „Pan z wami”, musi najpierw dostać maila z Urzędu Marszałkowskiego z zatwierdzoną dotacją.
Niektóre parafie mają oszczędności, inne modlą się o cud… albo o ciepłą zimę. Część zaczyna działać jak przedsiębiorstwo – np. parafia w Tyrawie sprzedaje drewno opałowe, zarabiając 21 tysięcy rocznie. Św. Józef cieśla byłby dumny.

„Dobra jest więcej”. Dyrektor Caritas Polska ks. Janusz Majda spotkał się z ofiarami powodzi w Diecezji Świdnickiej
IIe kosztuje parafia? Czyli Kościół w liczbach, a nie w kazaniach
Parafialna kreatywność: Między dziurą w dachu a dziurą w budżecie
Nie wszyscy wierni nadążają z datkami za inflacją. W wielu parafiach proboszcz musi delikatnie balansować między słowami „prosimy o wsparcie” a „proszę się nie obrażać, że znowu prosimy”. Roczny przychód parafii w Polsce może wynosić jedynie 30 tysięcy, ale i kilkaset tysięcy złotych. Zależy od lokalizacji, liczby wiernych i tego, czy ludzie przychodzą na mszę, czy tylko śledzą relacje z TikToka.
W małej parafii 487 zł z tacy tygodniowo to norma. W dużej – może to być nawet 4 tysiące. Na południu Polski na mszę chodzi ponad 70 proc. wiernych. Na północnym zachodzie? Czasem mniej niż 25 proc.. No cóż – im bliżej Tatr, tym bliżej do nieba.
Przykład Tyrawy Wołoskiej: budżet głównie z kopert kolędowych – 27 tysięcy zł. Żory? Prawie 550 tysięcy zł (choć pandemia zabrała prawie 300 tysięcy). Skala różnic ogromna, a system finansowania – zależny od wiernych. Czyli jak mówią niektórzy: „jak nie dasz, to i Pan Jezus nie zapłaci za ogrzewanie”.

Polski PKB na mieszkańca traci do średniej Unii Europejskiej w 2024 r. Unijne raje podatkowe nadal zgarniają nieuczciwą premię
IIe kosztuje parafia? Czyli Kościół w liczbach, a nie w kazaniach
Kościół przetrwa – ale wierni muszą sięgnąć głębiej do portfela
Parafialne budżety to jak gra w Tetrisa z fakturami. Trzeba zgrać koszty osobowe, ogrzewanie, inwestycje, składki do kurii i… jeszcze mieć na wino mszalne i świece. Rosnące koszty energii i inflacja zmuszają parafie do kreatywności i większej przejrzystości. A różnice między regionami i wielkością wspólnot pokazują, że nie każda parafia gra na tym samym poziomie trudności.
System oparty na dobrowolnych ofiarach wiernych działa – dopóki wierni są. Ale przy spadającej frekwencji i starzejącym się społeczeństwie trzeba się szykować na nowy model. Może jeszcze nie czas na PayPal przy konfesjonale, ale… kto wie? Lepszy pomysłem jest zaangażowanie parafii i diecezji w działalność gospodarczą. Wiele osób kręci głową, ale rzeczywistość jest nieubłagana – lepiej osiągać dochody biznesowe niż tylko liczyć na hojność parafian, którzy też mają swoje kłopoty.
wAkcji24.pl | Ekonomia | AWW, źrodło: Miesięcznik Katolicki „w-Akcji” | Ilustracja: Ideogram | 27.07.2025