Kiedy w 2001 roku Jim O’Neill stworzył termin BRIC, miał on opisywać potencjał gospodarczy czterech rozwijających się państw. Dziś BRICS to już nie tylko gospodarka, ale geopolityczny blok, który staje się alternatywą dla zachodniej dominacji. Jak zmieniająca się struktura BRICS+ wpływa na globalny ład i jakie miejsce w tym układzie powinna odnaleźć Polska?
Czy mamy bać się BRICS?
Skąd się wzięło BRICS?
Początkowo nie było BRICS, tylko BRIC i to był zaledwie termin ekonomiczny. Jim O’Neil brytyjski ekonomista pracujący ówcześnie dla Goldman Sachs miał stworzyć określenie BRIC w 2001 roku. Skrót miał podkreślać potencjał gospodarczy szybko rozwijających się czterech państw: Brazylii, Rosji, Indii i Chin.
Poważne, formalne spotkanie dyplomatyczne pomiędzy państwami BRIC miało jednak miejsce dopiero w 2009 roku. Głównym inicjatorem była Federacja Rosyjska, pod przewodnictwem prezydenta Dmitrija Miedwiediewa. Po pierwszym zjeździe do BRIC doszła litera S, od South Africa, czyli Republika Południowej Afryki.

Chleba naszego powszedniego (z masłem)… Ekonomiczne i społeczne konsekwencje wzrostu cen
Czy mamy bać się BRICS?
A teraz BRICS+
Obecnie skrót BRICS też jednak nie opisuje dobrze całości obrazu. Ponad rok temu do BRICS oficjalnie dołączyły cztery nowe państwa: Egipt, Etiopia, Iran i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Stąd publicystyka wykuła termin BRICS+. Jako piąte państwo dołączyłaby także Argentyna, gdyby planów nie zmienił nowo wybrany prezydent Javier Mile. W styczniu tego roku dołączyła Indonezja, czwarte pod względem liczby ludności państwo na świecie (ok. 279 mln mieszkańców) i jednocześnie największe państwo muzułmańskie.
Do BRICS+ miała dołączyć, ale ostatecznie nie dołączyła Wenezuela. W powietrzu wiszą nazwy także innych państw, które potencjalnie mogą wkrótce stać się członkami, jak Turcja, Azerbejdżan czy Arabia Saudyjska. Oprócz tego dziewięć państw działa jako państwa partnerskie BRICS: Kazachstan, Uzbekistan, Białoruś, Boliwia, Uganda, Malezja, Indonezja, Tajlandia i Kuba.
W praktyce więc BRICS jest organizacją międzyrządową, której centralnym fundamentem są coroczne zjazdy. Głównymi obszarami rozmów na zjazdach są globalna ekonomia i polityka oraz kooperacja pomiędzy krajami członkowskimi. Już na pierwszych zjazdach były omawiane takie problemy jak zmiany klimatyczne czy nowa światowa waluta.
Na zjazdach pojawiają się nie tylko liderzy oficjalnych państw członkowskich, ale także delegacje z innych państw. Na ostatnim zjeździe w Kazaniu miało pojawić się 35 takich delegacji, w tym nawet Sekretarz Generalny ONZ António Guterres. Najbliższy 17 zjazd ma się odbyć w Brazylii.

Polki pracują za dużo i za zbyt małe pieniądze [ANALIZA I KOMENTARZE]
Czy mamy bać się BRICS?
BRICS - rozmiar i skala projektu
BRICS zrzesza kraje o znaczącej, stale rosnącej potędze gospodarczej. Także o wielkiej sile politycznej, oddziałującej na inne organizacje międzynarodowe. Kraje BRICS wypracowały wspólne stanowisko w wielu ważnych politycznie sprawach na przykład stanowisko w sprawie reform funkcjonowania Rady Bezpieczeństwa ONZ. Członkami stałymi Rady są Chiny, Rosja, USA, Wielka Brytania i Francja. Kraje BRICS chcą, by w stałym składzie Rady znalazły się takie siły jak Indie czy Brazylia.
Ten przykład dobrze przedstawia główny wektor BRICS. Kraje BRICS chcą mieć swój odpowiedni należyty głos. Nie godzą się na funkcjonowaniu w cieniu hegemonii zachodu ze Stanami Zjednoczonymi na czele, gdzie ich interesy i waga może być umniejszana. Dlaczego takie Indie – znacząca światowa siła polityczna i militarna – nie są stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ?
By lepiej zrozumieć problematykę warto zrozumieć skalę BRICS. BRICS zazwyczaj zestawiany jest z krajami G7 jako swego rodzaju konkurencję, alternatywny blok. Jak łatwo się domyślić BRICS reprezentuje znacznie większą część globalnej populacji, jednak G7 reprezentują większą część globu w sensie ekonomicznym.
Kraje BRICS to około 3,8 miliarda ludzi, czyli blisko połowę globalnej populacji. Grupa G7 z kolei to mniej niż 800 milionów obywateli. Jednak to kraje G7 dominują gospodarczo w zestawieniu. Liczby G7 w całości to około 45 bilionów dolarów PKB, a BRICS około 31,5 bilionów.

Topniejące oszczędności Polaków – oznaka ubożenia?
Czy mamy bać się BRICS?
Ekonomia BRICS i perspektywa Zachodu
Na Zachodzie patrzy się na BRICS z dużym niepokojem. W szczególności teraz jest to gorący temat, po tym jak w ostatnich miesiącach przybyło pięciu nowych członków. Skąd ten niepokój? Zachód czuje się zagrożony takimi inicjatywami jak BRICS, gdyż podważają one obecny porządek świata.
Już sam fakt, kto wchodzi w skład BRICS, tłumaczy sceptyczność i antagonizm. BRICS zrzesza kraje z różnych kontynentów, o różnych systemach politycznych. Także o różnych interesach politycznych i gospodarczych, często sprzecznych z ‘zachodnią wizją świata’. USA są w trakcie konfliktów (można by powiedzieć, że pośrednio nawet w trakcie wojny) z Rosją i Iranem. Wraz z ponownym pojawieniem się Donalda Trumpa w Białym Domu ma się rozpocząć ‘wojna’ taryfowa z Chinami. Na Zachodzie dominuje spojrzenie na BRICS przez pryzmat konfrontacji.
Kraje BRICS chcą globu różnorodności, gdzie zachodnie instytucje nie są jedynymi dominującymi siłami. Chociażby projekt nowej globalnej waluty jest postrzegany jako fundamentalny antyzachodni pomysł BRICS. Amerykański dolar dominuje w gospodarce światowej od prawie ośmiu dekad, więc z dość oczywistych względów USA będą zwalczać wszelkie inne waluty zagrażające jego potędze.
Jeśli popatrzeć jednak z tej drugiej strony, kiedy w USA ma miejsce kryzys finansowy taki jak w 2007-2008 roku, natychmiast kryzys ten staje się globalny i cierpi cały świat. Nieprzypadkowo właśnie to wydarzenie było inspiracją dla liderów BRICS, bo pierwszy zjazd założycielski odbył się w następstwie tego to konkretnie kryzysu.

Financial Times: Rosyjski gaz w Unii Europejskiej po zakończeniu wojny na Ukrainie?
Czy mamy bać się BRICS?
Papierowy tygrys? BRICS jako G7 Globalnego Południa
Krytycy określają pomysły nowej waluty BRICS papierowym tygrysem, ale warto przypomnieć, że organizacja ma już swoje konkretne osiągnięcia. Jednym z takich osiągnięć jest New Development Bank (NDB) i Contingent Reserve Arrangement, mające na celu zapewnienie mechanizmów finansowania niezależnych od Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego. Takie instytucje, współpraca banków, giełd krajów BRICS stanowią bezpośrednie wyzwanie dla zachodniej hegemonii gospodarczej.
Pamiętajmy, że choć przewaga ekonomiczna jest po stronie Zachodu, to jednak ogromne populacyjnie państwa BRICS (z wyjątkiem Rosji) to szybko rosnące gospodarki. Chiny walczą od lat o tytuł pierwszej gospodarki świata, a za ich plecami wyrasta silna konkurencja w postaci Indii czy Brazyli. Przesunięcie ich systemów ekonomicznych w stronę niezależności od Zachodu będzie dodatkowym impulsem rozwojowym, a dla G7 czynnikiem hamującym.
W kontekście takich zjawisk i inicjatyw jak BRICS często pojawia się termin „Globalne Południe”. Z historycznej perspektywy to nowy termin podobny do „krajów trzeciego świata” czy kraje „rozwijające się”. Chodzi o państwa które były dotknięte zachodnim kolonializmem i są znacząco zacofane w rozwoju w porównaniu z “Globalną Północą’.
W praktyce jednak termin globalne południe jest dość pejoratywny. Myślenie w kategorii podział na globalne północ i południe polaryzuje. Terminy zdają się dzielić świat na dwie strony, a następnie oceniać pozytywnie kraje Zachodu (kiedyś by się ładnie powiedziało kraje „cywilizowane”) i kraje zachodowi bliskie, a całą resztę negatywnie.
Te terminy jednocześnie wprowadzają bardzo dziwne, chaotyczne myślenie stereotypami. Ciężko jest do jednego worka wpakować tak różne od siebie, pod względem chociażby kultury, kraje jak Chiny, Indie czy Iran. Używając terminu globalne południe właśnie tak w praktyce zrobimy.

Zielone Chiny, czyli mądra transformacja energetyczna [TYLKO U NAS]
Czy mamy bać się BRICS?
BRICS - polska perspektywa
Polska jest w tym nietypowym położeniu na rozstaju dróg. Gdzieś pomiędzy zachodem, a wschodem. Może teraz także by się powiedziało, że też między Globalną Północą i Globalnym Południem. Nie byliśmy nigdy państwem kolonialnym, a w ostatnich wiekach raczej kolonizowanym. Nie czerpiemy też korzyści z przewagi ekonomicznej i technologicznej, jaką zbudowały USA i kraje Europy Zachodniej.
Jeśli chcemy się utożsamiać z Zachodem, jak tego często pragniemy, to zostaje nam myślenie zero jedynkowe i BRICS powinno być dla nas zagrożeniem. Litera R w BRICS w końcu odpowiada Rosji więc można to uznać za kluczowy argument przeciwko inicjatywie.
Jeśli jednak powstrzymać się od szybkiego skakania za barykady, warto znaleźć chwilę na refleksję. BRICS to 3,8 miliarda ludzi, wśród których obywateli Federacji Rosyjskiej jest zaledwie 140 milionów. Z pozostałymi krajami BRICS+ mamy neutralne, pozytywne lub wręcz przyjazne relacje. Nie mamy obowiązku oceniać negatywnie wszystkiego co może potencjalnie zagrażać interesom Unii Europejskiej czy Stanów Zjednoczonych, ani w całej rozciągłości utożsamiać się z ich polityką gospodarczą.
Jeśli Indie mogą się czuć niedowartościowane na arenie międzynarodowej to jak Polska może się czuć? Dlaczego mamy się sprzeciwiać rozwojowi katolickiej Brazylii? Może warto w kwestii BRICS zastosować niezależne podejście?
wAkcji24.pl | Ekonomia | Max Manasterski | źrodło: w-Akcji | 11.03.2025